Witajcie...
Wybaczcie, że nie napisałam wczoraj... ciężki dzień...
Po prostu przeleżałam popołudnie, bo fatalnie się poczułam, jakieś zatrucie czy coś i jeszcze ten ból głowy...
Zresztą u mnie ekstremalny stres zawsze tak się kończy. Muszę odchorować.
Na początku nawiążę do tego co napisałyście.
Mój Matiz, jak tylko zaczęły się kłopoty z jego zachowaniem, też zaczął się moczyć w nocy... Teraz od trzech miesięcy jest spokój. Może najgorsze mamy za sobą... Tylko, że w domu nie zdarza mu się popuszczać w dzień nawet jak się zabawi a w przedszkolu co najmniej dwa razy w tygodniu posiusia w majtki... Ale może dlatego że dzień w przedszkolu wygląda inaczej, jest tylu kolegów i wogóle...Dziś też się posiusiał...
Matiz nie powiedział wprost że chce do innego przedszkola. Chyba nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest taka opcja i dlatego próbował nakłonić mnie żebym go zawiozła do szkoły siostry zamiast do przedszkola.
Jedno jest pewne, jest potwornie sfrustrowany ciągłymi karami. Jak go odbieram to od razu pyta czy dziś będzie w domu kara...
Co do wczorajszej rozmowy...
Jestem mile zaskoczona.
Nie zastałam pani dyrektor, więc zdecydowałam się nie odkładać tego na później i porozmawiać z ciocią Ewą.
Najważniejsza kwestia, czyli agresja Mateuszka.
Ciocia Ewa tłumaczyła się, że "oddawanie" traktuje w kategoriach terapii wstrząsowej i to tylko na dzieciach do których już żadne argumenty nie trafiają. Przyznała, że w przypadku Matiza to nie przyniosło żadnego efektu, więc skoro ja sobie nie życzę takich metod to ona więcej nie będzie. Zgodziła się ze mną, że najważniejsze jest żebyśmy były jednomyślne, nie tylko w temacie agresji.
Psychologa w przedszkolu nie ma. Za to ciocia Ewa zaoferowała swoją pomoc w znalezieniu odpowiedniego specjalisty poza przedszkolem... Może nie tyle osoby co specjalnych zajęć, które uczą przedszkolaki, jak radzić sobie z agresją. Jak na mój gust - dobry pomysł.
Ciocia Ewa obawia się, że u psychologa za chwilę dowiem się, że Matiz ma ADHD któregoś tam stopnia i wszyscy rozłożą ręcę, albo co najwyżej zarzucą mnie broszurami, jak z takim dzieckiem postępować... No cóż, może miała jakieś nieprzyjemne doświadczenia z psychologami...
Faktem jest, że o dobrego psychologa dziecięcego wcale nie łatwo. Przerabiałam to z córką i przyznam że to była gehenna.
Ciocia Ewa wogóle uważnie mnie słuchała i obiecała więcej wspólpracować, w końcu ja Matiza znam najlepiej.
Byłam naprawdę mile zaskoczona.
Przy okazji dowiedziałam się, że mój Matiz jest w grupie traktowany jak... hm sama nie wiem jak to nazwać... jest niepokornym indywidualistą i tym bardzo imponuje rówieśnikom.
Trochę mnie to zmartwiło. Jednak ciocia Ewa uznała, że chętnie pozwalają dzieciom na indywidualizm bo każdy człowiek jest inny. Dopóki nie przeszkadza w zajęciach to nie jest jakoś brutalnie wciskany w ramy tam obowiązujące.
Przyznam, że to mi się nawet podoba. Nigdy nie rozumiałam niektórych stałych punktów programu w przedszkolach, jak na przykład leżakowanie.
W tym przedszkolu panie uczą, że można wiele rzeczy robić po swojemu i to jest w porządku dopóki się nie przeszkadza innym. To w końcu grupa dzieci, więc jakichś zasad przestrzegać trzeba.
Powiem wam tak... Jeśli ciocia Ewa będzie postępowała tak jak mówiła to ja jestem dużo spokojniejsza...
Gorzej, jeśli to tylko puste słowa...
Jakaś taka nieufna się zrobiłam.
--------------------
...nabieram dystansu...