Tak, Miki chory, wyszły mu patogeny z tych posiewów i będzie musiał być przeleczony celowanym antybiotykiem. Może to i dobrze, bo nareszcie jest się czego przyczepić (on był zdrowy półtora tygodnia, wyobrażacie sobie?) i nie będe mieć wyrzutów sumienia, że "zdrowemu" dziecku (tzn. bez objawów w danym momencie) podaję antybiotyk. Muszę tylko dorobić antybiogram, bo nie będę zgadywać na co pójdzie najlepiej. Pewno pojadę dopiero we środę, bo M. zabrał mi samochód (jego służbowy znowu sie popsuł, normalnie szok, samochód za takie pieniądze i jeszcze nowy, ma coś trochę ponad dwa miesiące! Dobrze, że to firmowy, bo by mnie trafiło. A mój 7letni smiga jak samolot!)
A Miłosz je dzisiaj co pótłorej godziny, raczy mnie kupkami pomiędzy, jedna za drugą. Właśnie przed chwilką zasnął, pierwszy raz od rana, oby trochę pospał. A Miki całą noc kaszlał, nic nie pomagało- wszelakie leki, nawilżacz włączony (ja już nawet
emilly1975 stosuję u niego homepatię, na której się nie znam ni w ząb), obudził się przed 6tą, z humorkiem z dnia poprzedniego; coś mu już trochę się poprawił, ale myślę, że to tylko kwestia czasu i zacznie marudzić, bo mało spał. Na szczęście nie było walki o zażycie leków (on tyle różnych już w swym życiu przyjął, że nigdy nie było z tym problemu, ale wczoraj nic nie chciał połknąć, uciekał po całym domu, na siłę podawliśmy prawie cztreolatkowi syropki, normalnie szok).
adonisek, wczoraj już nie zdażyłam napisać, kiedyś taka moja mądra koleżanka lekarka, powiedziała mi coś bardzo mądrego, coś, co teraz dopiero wykorzystuję- a mianowicie, że karmienie piersią jest w głowie a nie w piersiach. I ja sobie myślę, że z Mikim było mi dużo trudniej, bo ja bardzo chciałam karmić, ale też bardzo się stresowałam, ryczałam, każdy gorszy dzień z mniejszą ilością mleka wpędzał mnie w poczucie winy czy czegoś na ten kształt. Teraz mam zupełnie inne podejście, pomyślałam, że chcę, ale jak trzeba będzie to będę dokramiać a jak się nie uda z piersią to nic takiego się nie stanie- najważniejsza uśmiechnięta, niezestrsowana mama. No i to działa teraz- w ogóle się nie przejęłam, że jest mniej mleczka, przystawiałam ze stoickim spokojem, ile tylko chciał (nawet w gazetach radzą, że wtedy trzeba położyć sie z dzieciątkiem w łóżku, przystawiać, przystawaić, przystawiać- nawet jak wydaje Ci się, że nic nie leci i laktacja się dostosuje) (tylko, że ja to nie mogłam się połozyć, niestety, ale jak na razie uważam, że jestem na dobrej drodze). Najgorsza jest blokada psychiczna, to portafi wszystko zepsuć (to tak jak z zajściem w ciażę- jak się za bardzo chce to nie wychodzi...)
Ok dziewczyny, lecę na chwilkę do Mikiego, bo mnie tu już na maksa molestuje. Zajrzę jeszcze potem.
emilly1975, bardzo podoba mi się to Twoje "c. d. n." Ach te gardła wstrętne, to wszystko przez tę pogodę!
--------------------