Hej dziewczyny widzę że coś wątek nam odżył.
U nas leci tylko Szymon daje popalić. Dwa miesiące temu mąż znalazł w pracy jadąc przez las pieska yorka. Wzieliśmy go do siebie i szukaliśmy właściciela znalazła się Pani na drugi dzień.
Szymon wstał rano i zaczął płakać za pieskiem. I powiedział że nie ma ani siostry ani brata i psa też teraz już nie ma. A że prawię przed tym miałam urodziny to mąż stwierdził że kupi mi yorka. I skoro Szymuś też chcę to ok. A że akurat nie daleko miał Pan hodowlę yorków pojechaliśmy kupiliśmy i mamy Maksia od prawie 3 miesięcy.
Tylko Szymon strasznie robi mu na złość. Trzeba go mocno pilnować bo ten piesek bez przerwy jest przez niego męczony, przydusza go. Jest zazdrosny. Mimo że odkąd pies jest w domu poświęcamy Szymkowi jeszcze więcej czasu.
Ale za to na spacerki z pieskiem jak by mógł to chodził by od rana do wieczora. Wstaje przed 7 rano i wytrwale chodzi ze mną na pole z pieskiem.
Hm co do roweru umie jeździć ale leniwie do tego podchodzi albo tak jakby czuł się do tego roweru zmuszany bo za każdym razem stawia pytanie czy już wystarczy. Jeździ oczywiście tylko na czterech kołach. Hulajnogę ma ale się boi na niej jeździć.
A co u mnie 20 stycznia mam stawić się do szpitala na ortopedie na drugą operację kolana. Rezonans po operacji wygląda tak samo jak przed operacją, kolano mnie boli. Chciała bym wreszcie podjąć jakąś pracę jak Szymuś pójdzie do zerówki, więc chciała bym żeby wreszcie naprawili mi to kolano. Na ten rok już refundacji nie ma więc we wrześniu ustalili mi termin na styczeń. To zima a w zimie mąż po 12 godzin w pracy. Będę musiała sobie poradzić sama. Boje się znowu, boję się żeby mi nie zrypali kolana jeszcze gorzej