Cisza jak makiem zasiał!
Chcę się pochwalić, że udało nam się pozbyć Nutramigenu! Ale narazie cicho, by nie zapeszać... Zaczęło się od tego, że zadzwoniłam do przychodni umówić się na wizytę po receptę. Wyznaczyli mi termin za 6 DNI!!! Była środa rano - wizyta na wtorek (mieli jedno miejsce w piątek, ale akurat miałam spotkanie z klientem i nie miałam szans się stawić). Także spytałam czy mogę przyjść posiedzieć i w kolejkę gdzieś się wbić - usłyszałam, że nie bo mają tylko 1 lekarza na zmianie (jasne przez 3 dni nie mają czasu recepty wystawić). Także się na nich lekko zdenerwowałam i przepisałam dzieciaki do bardziej "rodzinnego" lekarza rodzinnego (czyt. cioci naszej). Ale stwierdziłam, że to dobry moment na kolejną próbę pozbycia się Nutramigenu. Zaczęło się tak sobie, ale od 2-3 dni jest już spokój z brzuszkiem! I to na zwykłym mleku modyfikowanym, a nie żadnym HA.
No i się martwię, bo mi Marcin wciąż nic nie mówi. Znaczy może cokolwiek mówi, ale bardzo mało. Na wszystko woła "tata". Jak chce pić mówi "pi". Robi i mówi "papa". Czasem uda mu się powiedzieć "mama" lub "lala". Ogólnie wszystko rozumie, jak o coś poproszę to robi to (np. "Daj tacie samochód", "Przynieś kotka/pieska/butelkę" itp.). Ale jak on coś chce to jest "Yyy"...
Nocnik i sedes wciąż jest fee. Potrzeb swoich nie sygnalizuje (jak ma ochotę na kupkę, to się gdzieś chowa albo przynajmniej się odwraca).
Nie wiem co dziecko powinno umieć w jego wieku (zaraz 19 miesięcy będzie miał), ale mam wrażenie, że nieco zaczyna odstawać od reszty. Pociesza mnie jedynie fakt, że chłopcy później mówić zaczynają.
A mnie dopadło albo AZS (wg dermatologa) albo pokrzywka idiopatyczna (wg alergologa). Wyglądam jak panda. Oczy mam opuchnięte i jedno wielkie piekące zaczerwienienie na twarzy
Swędzi i piecze okrutnie... Na nic to nie reaguje i tylko wyć mi się chce... A jak tu się ludziom pokazać?