Gunia mocno ściskam kciuki! Wiem jak strasznie Ci zalezy na naturalnym karmieniu. Może to cisza przed..nawałem
Oby!
Joakar oo to dobrze wiedzieć. Na kozanów rzut beretem. Tak pod ziemią już kobie za tym Nutritonem. Niestety nadal go nie ma w hurtowniach. A ten mimo że zagęszczam kleikiem to mi ulewa
Dałabym się posiekac za ten zagęszczacz. Nic bede dalej wydzwaniała...
Wczoraj Domiś dostał pierwszy posiłek na łyżeczke. Dziecko płakało a ja naprawde miałam z niego ubaw. Zrobiłam mu ten kleik ryzowy co to niby alegricy też mogą. I to było tak. ustał układał jak do butelki
i tak ssał łyżeczke, potem użalał się nad sobą to jakoś udało mi się mu wcisnąć kleik, uspakajał się, mlaskał, memłał, potem łyżeczka to znów buczał, buczał, spokój, mlaskał, memłał...i tak całe karmienie. No a po takim jedzonko chłopczyk jest tak zmęczony że na siedząco zasypia. Ale mam agencika hi hi Dziś było 2-gie podejście, niby lepiej technicznie ale biadolenie to samo hi hi
No i pomijając brode to tylko troche fartuszek miał utytlany, więc spokojnie karmie go w pokoju
Madzia wiesz...jak czytam Ciebie to mój niedziwiadek jak do tej pory był przytulanka tak teraz zrobił się jak Oskarek. On jak płacze to najprędzej się uspokoi jak się go zostawi. Czyli bez przytulania, głaskania, titiulania i takie tam. Zauważyłam to od kilku dni. wystarczy się odsunąc a on natychmiast spokojny. Trochę mnie to zmartwiło. czemu tak nagle... pocieszam się tylko że Anitka ( tylko ona od początku ) nie lubiłą dotyku tzn my jako rodzice to owszem ale kto inny to tak niebardzo. Za to teraz jest okropnym pieszczochem i przylepą.
To jedno a druga stytuacja to mnie nie dobiła, ona mnie zabiła!!! ostatnio byłam u rodziców i mały został wybity ze swojego rytmu dnia, tzn jakoś spanie krzywo wyszło i był bardzo rozdrażnony. Skakałam nad nim jak ta głupia, potem przypomniałam sobie że on już tak nie lubi więc go połozyłam i tak z metr od niego siedziałam..nagle wchodzi moja mam że jej sie płakac chce jak on tak krzyczy i czy może go na ręce, ja że nie bo się zaraz uspokoi i że bez paniki, nic mu nie będzie. Babcia swoje...no dobra wzieła go na ręce, mały się w nią wtulił....i przestał płakać!!!!!!
Ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Strasznie mnie to zdołowało, tak mi się ryczec chciało. Potem to samo było w domu. Mąż go zabierł z moich rąk to mały jak na zawołanie spokojny jak anioł....
Nie wiem o co chodzi, przeryczałam caly wieczór. Że nie rozumiem swoich dzieci bo starsza też wpadła w jakiś dziwny okres ignoracji. Cały tydzień siedziałą ze mną w domu i ja prowadziłąm monologi. poprostu dla niej nie istniałam. Mogąłm gardło zedrzeć a ona zachowywała się tak jaknbym zupęłnie nic do niej nie mówiła. Wywnioskwałam że to ze mna jest coś nie tak. Że naweet niemowle sie odwróciłao. Strasznie mnie to boli iciągle liże rany i analiuje swoje zacowanie...ale żebym chociaż krzyczała, wpadała w złość...no nie wiem. A tu taki cios...
Mówie Wam ja to depresje już widze jak stoi u mych drzwi i ma zamiar zapukać.
Wszystko mi siÄ™ wali...