Muszę to wreszcie napisać.
Nie wiem jak mam dotrzeć do Julki z duchowym przeżyciem tego wydarzenia. Ona tak nie cierpi (od maleńkiego dziecka) chodzić do kościoła, że jest zupełnie zaślepiona tą niechęcią
Już w przedszkolu mówiła, że ze wszystkich dni tygodnia najbardziej nie lubi niedzieli, bo trzeba iść do kościoła. Po prostu nuda w czystej postaci przez ok. godzinę była dla niej niemożliwa do fizycznego wytrzymania, ma na koncie takie wyczyny jak np. przewrócenie swojego wózka jako 2-latka, czołganie się pod ławkami na posadzce itp. Najczęściej trzeba było z nią wychodzić. Ale zachowywała się tak TYLKO w kościele, gdzie miała ograniczona swobodę, a nie że zawsze miała ADHD. Gdy była mała i patrzyliśmy na inne dzieciaczki siedzące spokojnie na kolanach rodziców, to mawialiśmy z mężem, że dostają środki uspokajające w kaszce albo relanium przed mszą. Ale i nam się urodziła Emilka, która wytrzymywała jakoś na mszy nie będąc na prochach
Więc potem zabieraliśmy Julię do Pallotynów na msze, gdzie dzieci śpiewają z przodu, są blisko ołtarza i jest dla nich kazanie z atrakcjami. Na innych mszach, odkąd miała 4 lata i potrafiła sama czytać, pozwalałam jej czytać Biblię w różnych wersjach dla dzieci i młodzieży (stąd wydarzenia biblijne zna na pamięć).
Ale teraz z powodu przygotowania do komunii musi być na mszy we własnej parafii. Takie wiecie, tradycyjne msze z organistami. Zawsze w niedzielę jest płacz i łzy, że trzeba iść. Dlaczego?
Co ja mam zrobić? Albo co robię źle? Nie chcę jej zmuszać, bo to tylko utrwali jej niechęć. Tak sobie myślę, że w przyszłości moja Julka albo SAMA doświadczy Boga i SAMA podejmie decyzję, że chce wierzyć i uczestniczyć w życiu religijnym albo nie, bo na pewno nie zrobi NIC dlatego że ktoś coś jej powiedział, narzucił. Ale na razie teoretycznie jest dzieckiem, za które decydują rodzice w takich poważnych sprawach
Julia modli się wieczorem, śpi ze swoim różańcem, od lat sypie kwiaty w procesji, uwielbia piosenki religijne, była ze mną na pielgrzymce, na lekcjach religii oczywiście prymuska, bardzo przeżywała Drogę Krzyżową ulicami naszej miejscowości i że niosła krzyż z dziećmi przez jedną stację. Także na razie ten bunt dotyczy wyłącznie zwykłej niedzielnej mszy. Potrafi usiąść w ławce ze spuszczoną głową i przez kwadrans ronić łzy, że musi tu siedzieć.
Ratunku, pomocy!