Boli jak piorun przy każdej próbie normalnego funkcjonowania dłoni.
Już wczoraj rano obudziłąm się z tym dziwnym bólem. Pierwsza myśl była taka, że pewnie w czasie snu jakoś fatalnie ułożyłam rękę i przygniotłam ciężarem własnego ciała. Nie przypominam sobie abym się gdzieś uderzyła.
Ale już od dzisiajszego ranka nadgarstek jest spuchnięty. Nie cały, tylko w jednym miejscu - po zewnętrznej stronie, jakby na przedłużeniu palca wskazującego. Wykonywanie wszelkich czynności (a to prawa ręka
) sprawia mi ból.
Co robić z taką łapką? Okłady jakieś na opuchliznę? Jeśli tak to z czego?
Bandażować elastycznym bandażem czy lepiej nie?
Do chirurga średnio mam ochotę iść, bo to nie może być nic poważnego (no bo niby skąd, jeśli się nigdzie nie uderzyłam?), a ten mnie gotów jeszcze pogonić. Zresztą takiego mamy chirurga w ośrodku, że szkoda gadać.