Dziewczyny, potrzymajcie w wolnej chwili... Gaba w czwartek wymiotowała, w piątek "zdiagnozowano" wirusówkę/rota. W sobotę spuchła, przestała całkiem oddawać mocz. Od wczoraj leży biedna, takie pół bidy z niej zostało, w szpitalu. Z marniutkich kropli moczu utoczonych przez cewnikowanie wiadomo na razie, że ma wysokie białko, reszta wyników jutro. Strasznie się boję... Ona jest taka słaba, że nawet przy zakładaniu cewnika nie krzyczała, normalnie zrobiłaby jazdę, a tu kwiliła tylko "mamunia, zabierz mnie do domku". Jadę do niej znowu rano, teraz dyżuruje tata, sama walę się po łapach, żeby nic w googlach nie szukać i się nie nakręcać. Pomyślcie o mojej małej Klusce... Jak ktoś może, to ja proszę o modlitwę.
Ten post edytował Kingus nie, 21 paź 2012 - 22:57