O ja tak jak Maupa "kolekcjonuje" pozostalosci pieczywowe i taki mily woreczek regularnie trafia do tesciowej, ktora wyczarowuje tarta bule - nie mam na stanie wlasnego robota o takowej funkji.
A co do wyrzucania - wspomniana tesciowa w przyplywach nadczynnosci macierzynskiej, tudziez babcinej, lubi raczyc nas swoimi obiadowymi specjalami. Niestety robi to bez zapowiedzi i np. na mojej kuchni pyrka sobie nawet dobry gulasz (
) a tu mezowa mama wpada z kopczastym polmiskiem watrobki (pysznej nota bene-ja takiej nie potrafie robic) - to obraz z wczoraj
Argumenty o samodzielnosci i samowystarczalnosci nie przemowily, nie przemawiaja i zapewne nie zmieni sie to nigdy, wiec pogodzona z losem - po prostu zamrazam co moge, aby nie wyrzucac.
A produktow sniadaniowo-kolacyjnych nie kupuje na zapas.
Jadamy bardzo roznorodnie, ale staram sie zeby te roznorodnosci byly w takich ilosciach, by zjesc zanim wezma i sie zepsuja
A jak juz sie zepsuja, to z ciezkim sercem...