CYTAT(Zwierzo. @ Wed, 26 Aug 2009 - 14:44)
O, to ja wam tylko opowiem jak było kiedy pojechałam na wakacje do pewnej Foremki. Z inną Foremką i jej żoną. Otóż, przy śmieciach pojawił się szczur. I co robi biolog z zootechnikiem? Wołają wszystkie dzieci żeby sobie popatrzyły bo taki śliczny jest, rudasek. Następnie jakieś dziecko zbiera ochrzan za to, że za głośno jest i straszy szczura, któren przecie żryć przyszedł i potrzebuje spokoju. A w ogóle to gdzie jest aparat???!!! Następnie Koleżanki troszczą się by w każdej nowej porcji śmieci szczur znalazł coś smakowitego dla siebie. I wypatrują. Wszak jeszcze zdjęcie trza mu zrobić.
A Ty fotografowałaś swoją mysz?
K
Mnie taka postawa tez jest blizsza niz zakladanie pulapek czy trutek-moze dlatego wlasnie, ze ja kocham gryzonie i nie moglabym ich skrzywdzic-nawet jesli one jawnie skrzywdzilyby mnie zrac moje zapasy.
Ja mialam juz w swoim zyciu bardzo wiele sytuacji w ktorych musialam 'prosic' niezapraszane towarzystwo, aby opuscilo moj lokal.
Zaczne od dziecinstwa, gdzie mieszkalismy w parterowym, starym mieszkaniu, gdzie jak to sie mawialo u nas 'szczur Ci dzien dobry mowil'. Czyli dziurawe, zaniedbane mieszkanie, myszy i szczury odwiedzaly nas bardzo czesto.
Jako, ze czesto bywalam z bratem sama
musielismy sobie radzic sami. Moj brat bal sie myszy i bal sie isc do kuchni, czy toalety-a one tam wlasnie sie usadowily.
Wypraszalismy je stopniowo, kruszac jedzenie i czekajac, az wyjda z ukrycia. Jedzeniem robilsmy sciezki, co powodowalo, ze w ktoryms momencie, mysz wychodzila do przedpokoju, a tam na jej nieszczescie czekalam juz ja i zamykalam jej przed nosem drzwi od kuchni. Jakie one byly przerazone, biegaly po calym przedpokoju, az mi sie serce kroilo. Otworzylam drzwi na korytarz i ja wypuscilam. I tak zrobilismy z kazda po kolei, az ktoregos dnia znalazlam dziury, ktorymi one wchodzily i je zablokowalam. W jedna z dziur wsadzilam trzon o siekiery...
nigdy tego nie zapomne...
Kilka lat temu kiedy mialam sklep i problem z myszka, ktora niszczyla mi towar, rozwiazalysmy podobnie-ja, moja Madzia i moja siostrzenica-facetow nie bylo do 'pomocy'
(nigdy ich nie ma kiedy sa potrzebni
a wtedy bylam samotna kobieta) stworzylysmu jej sciezke, odgradzajac kontenerami, a ja ja miotla wyplaszalam. W ktoryms momencie moja siostrzenica przydusila ja-dziewczyny jak ta myszka zaczela przerazliwie piszczec...
nigdy tego nie zapomnimy, ona chciala zyc po prostu. Na szczescie udalo nam sie ja sprawnie wygonic.