Marta,
podkusiło, bo dla rodziny chorego ta wiedza jest wbrew pozorom potrzebna.
Inaczej ma się sprawa z samym chorym. Mój dziadek na ten przykład nie
wiedział co jest główną przyczyną jego złego stanu i hospitalizacji, miał kilka
chorób współtowarzyszących nowotworowi, i o nich mu powiedziałyśmy, ale
o samym nowotworze nie.
Wiesz, życie nauczyło mnie pokory i dystansu do diagnoz lekarskich. Na całe
szczęście lekarz nie jest wszechwiedzący i nieomylny. Czasem nawet najcięższe
przypadki pozytywnie zaskakują. Póki mama żyje, nie stwierdzono nowotworu
bądźcie dobrej myśli.