Moja blizna pocesarkowa to istne dzieło sztuki. Jest tak cieńka, że wręcz niewidoczna. Lekarz operujący mnie w lutym spytał czy chodzę do liceum i nie spodziewał się, że w ogóle mam dzieci czyli musiał jej nie zauważyć.
Niestety prostopadle do niej biegnie paskudna blizna po usunięciu śledziony
(wygląda jak te u Frankensteina) i jest tegoroczna więc wygląda jeszcze paskudniej. Na własne życznie się jej dorobiłam więc mam karę
ale ostatnio znalazłam rozwiązanie, tak zwane "monokini". Sama nie wiedziałam, że coś takiego istnieje...