Aktualnoci

12 tysicy dodatkowych miejsc w obkach!

12 tysicy dodatkowych miejsc w obkach!

Rzd postanowi kontynuowa program Maluch, zapocztkowany w 2011, zaproponowa jednak jego zmodyfikowan i rozszerzon wersj, nadajc mu nazw MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...

Czytaj wicej >

Maluchy.pl logo
cia

Witaj Gościu ( Zaloguj | Rejestruj )

Start new topic Reply to this topic
Start new topic Reply to this topic
5 Stron V  « poprzednia 3 4 5  

Ból po stracie.

> 
MoniZ
wto, 14 sie 2007 - 10:29
witam was dziewczynki
wiem co przezywacie ja stracilam swoje dziecko w 11 tc dokladnie 13 czerwca2006 mialam urodzic na stycznia
ale najwazniejsze jest nie poddawac ssie i myslec pozytywnie ze nastepna ciaza bedzie i wszystko z nia bedzie ok
ja tak podchodzilam do nastepnej ciazy zaszlam po 3 miesiacach starania sie na poczatku bylo ciezko bo myslalam co bedzie czy starce nastepne full mysli chodzilo mi po glowie ale ma kochanego meza ktory non stop mi wmawial ze wszytsko bedzie dobrze jego optymizm mi sie udzielil w polowie ciazy juz myslalm pozytywnie i bylam bardzo szczesliwa ze jestem w ciazy
teraz po roku 23 lipca 2007 na swiat przyszedl moj synus ktorego kocham nad zycie choc sa dni ciezkie ale jego usmieszek choc dopiero to jest nieswiadome z jego strony wszystko mi wynagradza

bardzo bede mocno trzymac kciuki byscie myslaly pozytywnie i w krotkiej przyszlosci tulily swoje malenstwa do piersi przytul.gif przytul.gif przytul.gif przytul.gif przytul.gif
MoniZ


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 7,708
Dołączył: czw, 06 lip 06 - 12:10
Skąd: LESZNO
Nr użytkownika: 6,521

GG:


post wto, 14 sie 2007 - 10:29
Post #81

witam was dziewczynki
wiem co przezywacie ja stracilam swoje dziecko w 11 tc dokladnie 13 czerwca2006 mialam urodzic na stycznia
ale najwazniejsze jest nie poddawac ssie i myslec pozytywnie ze nastepna ciaza bedzie i wszystko z nia bedzie ok
ja tak podchodzilam do nastepnej ciazy zaszlam po 3 miesiacach starania sie na poczatku bylo ciezko bo myslalam co bedzie czy starce nastepne full mysli chodzilo mi po glowie ale ma kochanego meza ktory non stop mi wmawial ze wszytsko bedzie dobrze jego optymizm mi sie udzielil w polowie ciazy juz myslalm pozytywnie i bylam bardzo szczesliwa ze jestem w ciazy
teraz po roku 23 lipca 2007 na swiat przyszedl moj synus ktorego kocham nad zycie choc sa dni ciezkie ale jego usmieszek choc dopiero to jest nieswiadome z jego strony wszystko mi wynagradza

bardzo bede mocno trzymac kciuki byscie myslaly pozytywnie i w krotkiej przyszlosci tulily swoje malenstwa do piersi przytul.gif przytul.gif przytul.gif przytul.gif przytul.gif

--------------------


PAMI?TAM O MOICH ANIO?KACH (+11tc)-13 czerwiec 2006,(+5tc)-7 stycze? 2009
Ines100
wto, 03 lut 2009 - 20:03
Witam Was dziewczyny!
Przezywam to samo co wy,

moja historia zaczela sie we wrzesniu 2008, kiedy to z moim partnerem zapragnelismy miec dzidziusia, wiec zaczelismy sie starac, obserwowalam moje cialo, napiecie w piersiach, sluz itp. i tak udalo nam sie za 2 razem, oboje bardzo sie ucieszylismy sie, moj partner moze nawet zaczal dziwnie sie zachowywac, ale po prostu byl w szoku, ze nam sie udalo, termin mialam na 23 lipca 2009r. Niestety ciaza obumarla, serduszko przestalo bic w 11 tyg ciazy i musialam miec robione lyzeczkowanie macicy, dokladnie bylo to 29 grudnia 2008r., tego okresu swiatecznego nie zapomne nigdy:(
Po operacji czulam sie taka pusta i niepotrzebna:(

Dzisiaj dostalam okres, 5 tyg po operacji, boli strasznie, ale tego bolu po stracie mojego aniolka nie wypelni nic. Lekarz powiedzial, ze musze odczekac 3 cykle, ale ja sie zwyczajnie boje, ze kolejna ciaza skonczy sie tak samo, tym bardziej ze jezeli poroni sie pierwszym razem to przy drugiej ciazy ryzyko wzrasta o 25%. Biore dalej kwas foliowy. Zal mi sie robi jak widze szczesliwa mamusie z wozkiem 41.gif .

Duzo sie naczytalam na forum, i jestem w szoku jak czytam jak kobiety sa traktowane w szpitalach, skoro lekarz czy pielegniarka wybrali sobie taki zawod- to niech wykonuja go z sercem, a nie podchodza do czlowieka "jak do sztuki".
Mysle ze kiedys Bog wyslucha moje modlitwy i bede szczesliwa mamusia.
Ines100


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5
Dołączył: wto, 03 lut 09 - 19:33
Skąd: Germany
Nr użytkownika: 25,224

GG:


post wto, 03 lut 2009 - 20:03
Post #82

Witam Was dziewczyny!
Przezywam to samo co wy,

moja historia zaczela sie we wrzesniu 2008, kiedy to z moim partnerem zapragnelismy miec dzidziusia, wiec zaczelismy sie starac, obserwowalam moje cialo, napiecie w piersiach, sluz itp. i tak udalo nam sie za 2 razem, oboje bardzo sie ucieszylismy sie, moj partner moze nawet zaczal dziwnie sie zachowywac, ale po prostu byl w szoku, ze nam sie udalo, termin mialam na 23 lipca 2009r. Niestety ciaza obumarla, serduszko przestalo bic w 11 tyg ciazy i musialam miec robione lyzeczkowanie macicy, dokladnie bylo to 29 grudnia 2008r., tego okresu swiatecznego nie zapomne nigdy:(
Po operacji czulam sie taka pusta i niepotrzebna:(

Dzisiaj dostalam okres, 5 tyg po operacji, boli strasznie, ale tego bolu po stracie mojego aniolka nie wypelni nic. Lekarz powiedzial, ze musze odczekac 3 cykle, ale ja sie zwyczajnie boje, ze kolejna ciaza skonczy sie tak samo, tym bardziej ze jezeli poroni sie pierwszym razem to przy drugiej ciazy ryzyko wzrasta o 25%. Biore dalej kwas foliowy. Zal mi sie robi jak widze szczesliwa mamusie z wozkiem 41.gif .

Duzo sie naczytalam na forum, i jestem w szoku jak czytam jak kobiety sa traktowane w szpitalach, skoro lekarz czy pielegniarka wybrali sobie taki zawod- to niech wykonuja go z sercem, a nie podchodza do czlowieka "jak do sztuki".
Mysle ze kiedys Bog wyslucha moje modlitwy i bede szczesliwa mamusia.
mamakapselka
wto, 03 lut 2009 - 21:00
CYTAT(Ines100 @ Tue, 03 Feb 2009 - 20:03) *
Witam Was dziewczyny!
Przezywam to samo co wy,

moja historia zaczela sie we wrzesniu 2008, kiedy to z moim partnerem zapragnelismy miec dzidziusia, wiec zaczelismy sie starac, obserwowalam moje cialo, napiecie w piersiach, sluz itp. i tak udalo nam sie za 2 razem, oboje bardzo sie ucieszylismy sie, moj partner moze nawet zaczal dziwnie sie zachowywac, ale po prostu byl w szoku, ze nam sie udalo, termin mialam na 23 lipca 2009r. Niestety ciaza obumarla, serduszko przestalo bic w 11 tyg ciazy i musialam miec robione lyzeczkowanie macicy, dokladnie bylo to 29 grudnia 2008r., tego okresu swiatecznego nie zapomne nigdy:(
Po operacji czulam sie taka pusta i niepotrzebna:(

Dzisiaj dostalam okres, 5 tyg po operacji, boli strasznie, ale tego bolu po stracie mojego aniolka nie wypelni nic. Lekarz powiedzial, ze musze odczekac 3 cykle, ale ja sie zwyczajnie boje, ze kolejna ciaza skonczy sie tak samo, tym bardziej ze jezeli poroni sie pierwszym razem to przy drugiej ciazy ryzyko wzrasta o 25%. Biore dalej kwas foliowy. Zal mi sie robi jak widze szczesliwa mamusie z wozkiem 41.gif .

Duzo sie naczytalam na forum, i jestem w szoku jak czytam jak kobiety sa traktowane w szpitalach, skoro lekarz czy pielegniarka wybrali sobie taki zawod- to niech wykonuja go z sercem, a nie podchodza do czlowieka "jak do sztuki".
Mysle ze kiedys Bog wyslucha moje modlitwy i bede szczesliwa mamusia.


Witaj wśród nas szkoda że w takich okolicznościach 13.gif
Bardzo mi przykro wiem co przeżywasz ale wierzę że Twoje marzenie się spełni. Trzymam kciuki przytul.gif
mamakapselka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 281
Dołączył: śro, 26 mar 08 - 13:08
Skąd: z fotela
Nr użytkownika: 18,997




post wto, 03 lut 2009 - 21:00
Post #83

CYTAT(Ines100 @ Tue, 03 Feb 2009 - 20:03) *
Witam Was dziewczyny!
Przezywam to samo co wy,

moja historia zaczela sie we wrzesniu 2008, kiedy to z moim partnerem zapragnelismy miec dzidziusia, wiec zaczelismy sie starac, obserwowalam moje cialo, napiecie w piersiach, sluz itp. i tak udalo nam sie za 2 razem, oboje bardzo sie ucieszylismy sie, moj partner moze nawet zaczal dziwnie sie zachowywac, ale po prostu byl w szoku, ze nam sie udalo, termin mialam na 23 lipca 2009r. Niestety ciaza obumarla, serduszko przestalo bic w 11 tyg ciazy i musialam miec robione lyzeczkowanie macicy, dokladnie bylo to 29 grudnia 2008r., tego okresu swiatecznego nie zapomne nigdy:(
Po operacji czulam sie taka pusta i niepotrzebna:(

Dzisiaj dostalam okres, 5 tyg po operacji, boli strasznie, ale tego bolu po stracie mojego aniolka nie wypelni nic. Lekarz powiedzial, ze musze odczekac 3 cykle, ale ja sie zwyczajnie boje, ze kolejna ciaza skonczy sie tak samo, tym bardziej ze jezeli poroni sie pierwszym razem to przy drugiej ciazy ryzyko wzrasta o 25%. Biore dalej kwas foliowy. Zal mi sie robi jak widze szczesliwa mamusie z wozkiem 41.gif .

Duzo sie naczytalam na forum, i jestem w szoku jak czytam jak kobiety sa traktowane w szpitalach, skoro lekarz czy pielegniarka wybrali sobie taki zawod- to niech wykonuja go z sercem, a nie podchodza do czlowieka "jak do sztuki".
Mysle ze kiedys Bog wyslucha moje modlitwy i bede szczesliwa mamusia.


Witaj wśród nas szkoda że w takich okolicznościach 13.gif
Bardzo mi przykro wiem co przeżywasz ale wierzę że Twoje marzenie się spełni. Trzymam kciuki przytul.gif


--------------------


ANIO?EK 16.04.2010[*]
DZWONECZEK 24.02.2008.[*] [*]ZAWSZE W MOIM SERCU

"...Rado??, szcz??cie i pokój zale?? od osobistej relacji z Bogiem, a nie od okoliczno?ci..."
nikol
wto, 03 lut 2009 - 22:24
Ines100 bardzo mi przykro z powodu straty aniołka przytul.gif .
Musisz wierzyć,że przyjdzie taki czas kiedy ty będziesz tuliła swoje maleństwo.Ja także straciłam swojego pierwszego aniołka,potem bliźniacze aniołki,ale nie poddalam się i obecnie jestem mamą dwójki brzdąców.Wiadomo ciaże po stracie są bardziej zagrożone i przynajmniej ja tak miałam,że całe kolejne ciąże były podszyte strachem i lękiem o maleństwo,ale wszystko może się dobrze skończyc.I tobie życzę takiego cudu.
nikol


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 644
Dołączył: czw, 07 lut 08 - 14:49
Skąd: Śląsk
Nr użytkownika: 18,058




post wto, 03 lut 2009 - 22:24
Post #84

Ines100 bardzo mi przykro z powodu straty aniołka przytul.gif .
Musisz wierzyć,że przyjdzie taki czas kiedy ty będziesz tuliła swoje maleństwo.Ja także straciłam swojego pierwszego aniołka,potem bliźniacze aniołki,ale nie poddalam się i obecnie jestem mamą dwójki brzdąców.Wiadomo ciaże po stracie są bardziej zagrożone i przynajmniej ja tak miałam,że całe kolejne ciąże były podszyte strachem i lękiem o maleństwo,ale wszystko może się dobrze skończyc.I tobie życzę takiego cudu.

--------------------
córka 01.2006
syn 11.2008
Ines100
wto, 03 lut 2009 - 23:11
icon_smile.gif
Dzieki za wsparcie z Waszej strony, to naprawde duzo daje kobieicie,

pozdrawiam was goraco przytul.gif
Ines100


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5
Dołączył: wto, 03 lut 09 - 19:33
Skąd: Germany
Nr użytkownika: 25,224

GG:


post wto, 03 lut 2009 - 23:11
Post #85

icon_smile.gif
Dzieki za wsparcie z Waszej strony, to naprawde duzo daje kobieicie,

pozdrawiam was goraco przytul.gif
Cortinka230
pon, 09 lut 2009 - 07:55
Ines100 Witaj wśród aniołkowych mamuśicon_smile.gif Kiedyś będziesz gotowa spróbować ponownie, mimo, że ból jest tak wielki. Ja po stracie długo zarzekałam się , ze już nigdy nie spróbuje bo nie chcę przeżywać tego koszmaru, ale nadejdzie taki dzień: poza bólem zaczniesz dostrzegać inne koleżanki, które mają dzieci i postanowisz skoczyć na głęboką wodę raz jeszcze, chociaż ten ból nie minie nigdy... Jak widzisz ja straciłam moją kruszynkę w czerwcu 2008- teraz jestem w 7 tygodniu , dzisiaj też mam wizytę i boje się tak bardzo, boje się że nie zobaczę bijącego serduszka i to będzie znów koniec... Ten strach mnie obezwładnia. U nas już tak będzie- strach będzie nam towarzyszył już ciągle ...do końca następnej ciąży...

Pozdrawiam i ściskam mocno!!!
Cortinka230


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,199
Dołączył: pon, 16 cze 08 - 19:40
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 20,319




post pon, 09 lut 2009 - 07:55
Post #86

Ines100 Witaj wśród aniołkowych mamuśicon_smile.gif Kiedyś będziesz gotowa spróbować ponownie, mimo, że ból jest tak wielki. Ja po stracie długo zarzekałam się , ze już nigdy nie spróbuje bo nie chcę przeżywać tego koszmaru, ale nadejdzie taki dzień: poza bólem zaczniesz dostrzegać inne koleżanki, które mają dzieci i postanowisz skoczyć na głęboką wodę raz jeszcze, chociaż ten ból nie minie nigdy... Jak widzisz ja straciłam moją kruszynkę w czerwcu 2008- teraz jestem w 7 tygodniu , dzisiaj też mam wizytę i boje się tak bardzo, boje się że nie zobaczę bijącego serduszka i to będzie znów koniec... Ten strach mnie obezwładnia. U nas już tak będzie- strach będzie nam towarzyszył już ciągle ...do końca następnej ciąży...

Pozdrawiam i ściskam mocno!!!

--------------------

Anio?ku pami?tamy o Tobie i kochamy bardzo mocno ( 13.06.2008 [*])

agaz
pią, 23 paź 2009 - 14:36
Dziewczynki wiem jak to jest ja to pzezylam 2 razy i trudno potem bylo patrzec na male dzieci teraz prawdo podobnie znow jestem w ciazy tak wczoraj mi powiedzial lekarz niestety zawczesnie by sie cieszyc bo nie jest pewien na 100 % poprostu jesli za 13 dni nie dostane okresu to znaczy ze to ciaza , na razie zostaje czekac poniewaz skuzowka jest cienka no i do tego nabrzmiale piersi kazal mi caly czas sprawdzac sluz wiem jak wyglada on przed okresem a na razie takiego nie ma moze w koncu sie udalo i wszystko zakonczy sie szczesliwe a ja na moim slubie 5 czerwca bede bawic sie ze sporym brzuszkiem icon_smile.gif
agaz


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 48
Dołączył: śro, 23 wrz 09 - 03:46
Skąd: Krakow
Nr użytkownika: 29,232

GG:


post pią, 23 paź 2009 - 14:36
Post #87

Dziewczynki wiem jak to jest ja to pzezylam 2 razy i trudno potem bylo patrzec na male dzieci teraz prawdo podobnie znow jestem w ciazy tak wczoraj mi powiedzial lekarz niestety zawczesnie by sie cieszyc bo nie jest pewien na 100 % poprostu jesli za 13 dni nie dostane okresu to znaczy ze to ciaza , na razie zostaje czekac poniewaz skuzowka jest cienka no i do tego nabrzmiale piersi kazal mi caly czas sprawdzac sluz wiem jak wyglada on przed okresem a na razie takiego nie ma moze w koncu sie udalo i wszystko zakonczy sie szczesliwe a ja na moim slubie 5 czerwca bede bawic sie ze sporym brzuszkiem icon_smile.gif
captain.jmw
śro, 24 lut 2010 - 16:16
Czuję, że muszę to gdzieś opisać.
Dzieciątko straciłam 2 dni temu, był to ok.6 tc.
Nie mogłam uwierzyć widząc pozytywny test ciążowy. Serce podskoczyło mi do gardła ze szczęścia.
Czułam tkliwość piersi, ciągnięcie w podbrzuszu, miałam mdłości, telepało mnie jak nie zjadłam na czas...
Żartowałam, że do końca ciązy mogłabym się tak czuć.

W sobotę miałam usg, dopochwowe. Doktor mówił, że nic nie widzi, zresztą ja też nic nie widziałam. Mówił, że może ciąża zbyt młoda ale tknęło mnie złe przeczucie, bo i sprzęt dobry i 5tc. Dostałam skierowanie na beta hcg. Wróciliśmy do domu, wcześniej kupiłam warzywa, takie na które miałam ochotę, salatę, brokuły, itd... I na poprawę humoru fajne ciążowe dżinsy. Czułam się dobrze i nic się nie działo.

W niedzielę do wieczora było ok. Potem zauważyłam taki kremowy śluz, nie biały.
Następna wizyta w toalecie- brązowe plamienie. Następnie- różowy śluz z pasmami krwi. Wiedziałam że jest źle.
Telefon do gina.

W poniedziałek rano odbierałam receptę na duphaston, który od razu zażyłam i robię betę.
Mam jeszcze odrobinkę nadzieji, bo było tylko trochę brązowego brudzenia bez krwi.
Na porannym usg wciąż nic nie widać.
Wracamy do domu po badaniach, mam ciut nadzieję, bo nic nie boli i nic się nie dzieje.
Idę do toalety, brązowe brudzenia.
Wstaję... i wtedy... malinowe skrzepy i takie wątrobowe.
Już wiem, że to koniec.
Tak dzieje się do wieczora. Późnym wieczorem macica jakby trochę twardnieje, lecę do toalety- jasna krew i w momencie kiedy wstaję, czuję, że poleci jeszcze coś... podkładam szybko papier i... to był jakby człowieczek (embrion? zarodek?) na ten etap ciąży... takie o strukturze podobnej do gąsienicy, ze stożkowatym ogonkiem i poszerzone góry...
To było MOJE DZIECKO . Sylwia albo Wojtuś.............. 41.gif
Potem macica uspokoiła się, krwawienie stało się mniej obfite.

Nie umiem sobie z tym poradzić. Trzymają mnie przy życiu moi synkowie i mąż ale jest mi STRASZNIE CIĘŻKO.
Zastanawiam się, jakie by miało włoski, oczki, do kogo byłoby podobne, co by lubiło...
Nie umiem poradzić sobie ze łzami, bólem i pytaniem "dlaczego"

Mam 2 testy. Podpisałam je. Zachowam na pamiątkę. Drugi pochowam, tak pochowam. Moje dziecko musi mieć gdzieś swoje spokojne miejsce do spania i czekania na zmartwychwstanie. Wierzę, że gdy zostanie wskrzeszone, podejdzie do mnie i przedstawi się i powie "wiem, że to ty jesteś moją Mamusią"...

Łączę się w bólu z mamusiami, które straciły swoje dzieciątka.
Mocno was przytulam kochane.

I nie wiem jak przeżyję październik, zwłaszcza tak ok połowy - 14.10.2010- wtedy minie nasza 10 rocznica ślubu a dzidzia miała przyjść na świat między 11 a 20 października.


Ten post edytował agawhite śro, 24 lut 2010 - 18:49
captain.jmw


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,284
Dołączył: nie, 14 lut 10 - 23:44
Skąd: UK
Nr użytkownika: 31,674

GG:


post śro, 24 lut 2010 - 16:16
Post #88

Czuję, że muszę to gdzieś opisać.
Dzieciątko straciłam 2 dni temu, był to ok.6 tc.
Nie mogłam uwierzyć widząc pozytywny test ciążowy. Serce podskoczyło mi do gardła ze szczęścia.
Czułam tkliwość piersi, ciągnięcie w podbrzuszu, miałam mdłości, telepało mnie jak nie zjadłam na czas...
Żartowałam, że do końca ciązy mogłabym się tak czuć.

W sobotę miałam usg, dopochwowe. Doktor mówił, że nic nie widzi, zresztą ja też nic nie widziałam. Mówił, że może ciąża zbyt młoda ale tknęło mnie złe przeczucie, bo i sprzęt dobry i 5tc. Dostałam skierowanie na beta hcg. Wróciliśmy do domu, wcześniej kupiłam warzywa, takie na które miałam ochotę, salatę, brokuły, itd... I na poprawę humoru fajne ciążowe dżinsy. Czułam się dobrze i nic się nie działo.

W niedzielę do wieczora było ok. Potem zauważyłam taki kremowy śluz, nie biały.
Następna wizyta w toalecie- brązowe plamienie. Następnie- różowy śluz z pasmami krwi. Wiedziałam że jest źle.
Telefon do gina.

W poniedziałek rano odbierałam receptę na duphaston, który od razu zażyłam i robię betę.
Mam jeszcze odrobinkę nadzieji, bo było tylko trochę brązowego brudzenia bez krwi.
Na porannym usg wciąż nic nie widać.
Wracamy do domu po badaniach, mam ciut nadzieję, bo nic nie boli i nic się nie dzieje.
Idę do toalety, brązowe brudzenia.
Wstaję... i wtedy... malinowe skrzepy i takie wątrobowe.
Już wiem, że to koniec.
Tak dzieje się do wieczora. Późnym wieczorem macica jakby trochę twardnieje, lecę do toalety- jasna krew i w momencie kiedy wstaję, czuję, że poleci jeszcze coś... podkładam szybko papier i... to był jakby człowieczek (embrion? zarodek?) na ten etap ciąży... takie o strukturze podobnej do gąsienicy, ze stożkowatym ogonkiem i poszerzone góry...
To było MOJE DZIECKO . Sylwia albo Wojtuś.............. 41.gif
Potem macica uspokoiła się, krwawienie stało się mniej obfite.

Nie umiem sobie z tym poradzić. Trzymają mnie przy życiu moi synkowie i mąż ale jest mi STRASZNIE CIĘŻKO.
Zastanawiam się, jakie by miało włoski, oczki, do kogo byłoby podobne, co by lubiło...
Nie umiem poradzić sobie ze łzami, bólem i pytaniem "dlaczego"

Mam 2 testy. Podpisałam je. Zachowam na pamiątkę. Drugi pochowam, tak pochowam. Moje dziecko musi mieć gdzieś swoje spokojne miejsce do spania i czekania na zmartwychwstanie. Wierzę, że gdy zostanie wskrzeszone, podejdzie do mnie i przedstawi się i powie "wiem, że to ty jesteś moją Mamusią"...

Łączę się w bólu z mamusiami, które straciły swoje dzieciątka.
Mocno was przytulam kochane.

I nie wiem jak przeżyję październik, zwłaszcza tak ok połowy - 14.10.2010- wtedy minie nasza 10 rocznica ślubu a dzidzia miała przyjść na świat między 11 a 20 października.


--------------------
Hope i fot.

-----------------------------------------------------------------------------------
"Poznasz głupiego po czynach jego" F.Gump
angielk
śro, 24 lut 2010 - 22:09
agawhite przytul.gif

przeżyłam bardzo podobne chwile i dokładnie wiem co czujesz icon_sad.gif serce mi sie ściska jak czytam to co napisałaś. ja też ciąglę myslę jakie by były moje dzieci. Pierwszego Aniołka straciłam dokładnie w ten sam sposób co Ty po prostu w toalecie i tez jestem przekonana że widziałam maleńkie ciałko. byłam w ogromnym szoku i nie wiedziałm co robić. W drugiej ciąży juz moja swiadomość była większa, bete kontrolowałm dokładnie od początku i wiedziałam że zaczyna się dziać źle bo spadała. Wylądowałm w szpitalu na łyzeczkowaniu. moje maleństwo zostało pochowane na cmentarzu i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa (o ile mozna się cieszyć z pochówku własnego dziecka).
Taki pogrzeb szymboliczny czy faktyczny bardzo pomaga uporac się z żałobą.

Wiem co czujesz w związku z terminem porodu, ta chwila żbliża się i u mnie (za ok 3 tyg) i boje sie bardzo. miałam nadzieję ze do tego czasu będę juz nosić pod sercem kolejne dzieciatko, ale niestety nie jest to takie łatwe. kolejny termin miała bym na koniec maja i to bedzie jescze trudniejsze doswiadczenie bo w tym czasie urodzą sie 2 dzieciatka w moim najblizszym otoczeniu... miałysmy rodzic razem tym czasem ja zostałm sama.

życzę Ci duzo spokoju i siły do tego aby w miarę mozliwości normalnie funkcjonować, tym bardziej ze masz dla kogo być silna.
Pozwól sobie jednoczesnie na smutek i żałobę bo jest to konieczne żeby przeżyć stratę i jakos sie pozbierać.
nie ma słow które ukoją Twoje Cierpienie, moge Ci tylko napisać cyt. z książki "Aniołkowe Mamy"
"Aniołkowe mamy to kobiety najsilniejsze na świecie. Kobiety, które przeżyły największą z tragedii (...) teraz, po stracie swoich Maleństw, widzą, słyszą i czują więcej..."



angielk


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 4,011
Dołączył: śro, 28 sty 09 - 00:22
Skąd: Gdańsk
Nr użytkownika: 25,058

GG:


post śro, 24 lut 2010 - 22:09
Post #89

agawhite przytul.gif

przeżyłam bardzo podobne chwile i dokładnie wiem co czujesz icon_sad.gif serce mi sie ściska jak czytam to co napisałaś. ja też ciąglę myslę jakie by były moje dzieci. Pierwszego Aniołka straciłam dokładnie w ten sam sposób co Ty po prostu w toalecie i tez jestem przekonana że widziałam maleńkie ciałko. byłam w ogromnym szoku i nie wiedziałm co robić. W drugiej ciąży juz moja swiadomość była większa, bete kontrolowałm dokładnie od początku i wiedziałam że zaczyna się dziać źle bo spadała. Wylądowałm w szpitalu na łyzeczkowaniu. moje maleństwo zostało pochowane na cmentarzu i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa (o ile mozna się cieszyć z pochówku własnego dziecka).
Taki pogrzeb szymboliczny czy faktyczny bardzo pomaga uporac się z żałobą.

Wiem co czujesz w związku z terminem porodu, ta chwila żbliża się i u mnie (za ok 3 tyg) i boje sie bardzo. miałam nadzieję ze do tego czasu będę juz nosić pod sercem kolejne dzieciatko, ale niestety nie jest to takie łatwe. kolejny termin miała bym na koniec maja i to bedzie jescze trudniejsze doswiadczenie bo w tym czasie urodzą sie 2 dzieciatka w moim najblizszym otoczeniu... miałysmy rodzic razem tym czasem ja zostałm sama.

życzę Ci duzo spokoju i siły do tego aby w miarę mozliwości normalnie funkcjonować, tym bardziej ze masz dla kogo być silna.
Pozwól sobie jednoczesnie na smutek i żałobę bo jest to konieczne żeby przeżyć stratę i jakos sie pozbierać.
nie ma słow które ukoją Twoje Cierpienie, moge Ci tylko napisać cyt. z książki "Aniołkowe Mamy"
"Aniołkowe mamy to kobiety najsilniejsze na świecie. Kobiety, które przeżyły największą z tragedii (...) teraz, po stracie swoich Maleństw, widzą, słyszą i czują więcej..."





--------------------


moje Aniołki [*] 24.08.2009 i 12.10.2009 (Tosia)


szydełkowy BLOG
captain.jmw
śro, 24 lut 2010 - 23:27
angielk przytul.gif
W moim otoczeniu w czerwcu będą rodzić kuzynka i bratowa.
Nawet nie zdążyłam im powiedzieć, że zostaną ciociami.
.." teraz, po stracie swoich Maleństw, widzą, słyszą i czują więcej..." - dużo prawdy w tych słowach ale uświadomiłam to sobie dopiero w momencie, kiedy je przeczytałam i przemyślałam. Dziękuję.
Wierzę, że uda ci się zostać mamusią niedługo.
Ja póki co odpuszczam. Nie wiem czy kiedykolwiek się odważę.
Przeszła mi również myśl o adopcji. Ale również i na to potrzebuję jeszcze czasu.
Trzymaj się kochana. Ciepło myślę o tobie.

captain.jmw


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,284
Dołączył: nie, 14 lut 10 - 23:44
Skąd: UK
Nr użytkownika: 31,674

GG:


post śro, 24 lut 2010 - 23:27
Post #90

angielk przytul.gif
W moim otoczeniu w czerwcu będą rodzić kuzynka i bratowa.
Nawet nie zdążyłam im powiedzieć, że zostaną ciociami.
.." teraz, po stracie swoich Maleństw, widzą, słyszą i czują więcej..." - dużo prawdy w tych słowach ale uświadomiłam to sobie dopiero w momencie, kiedy je przeczytałam i przemyślałam. Dziękuję.
Wierzę, że uda ci się zostać mamusią niedługo.
Ja póki co odpuszczam. Nie wiem czy kiedykolwiek się odważę.
Przeszła mi również myśl o adopcji. Ale również i na to potrzebuję jeszcze czasu.
Trzymaj się kochana. Ciepło myślę o tobie.



--------------------
Hope i fot.

-----------------------------------------------------------------------------------
"Poznasz głupiego po czynach jego" F.Gump
Tasha
nie, 06 cze 2010 - 22:33
Witajcie
czytam Wasze posty i zalewam się łzami, bo sama nie wiem co robić chciałam się wygadać...

na koniec kwietnia dowiedziałam się, że jestem w ciąży, po kilku dniach wystraszył mnie brązowawy śluz który utrzymywał się już drugi dzień, nie wiedziałam co o tym myśleć więc naczytałam się w internecie różnych scenariuszy i tak się przeraziłam że szybko umówiłam się na wizytę jeszcze tego samego dnia ... lekarz powiedział że to plamienie związane z implementacją zarodka, zrobił USG było widać kropeczkę oczywiście powiedział że za wcześnie żeby stwierdzić na 100% ale prawdopodobnie jest ciąża i jak na ten moment wszystko ok
po dwóch tygodniach potwornego oczekiwania miałam kolejną wizytę na której było widać że jestem w ciąży 6t i było widać tętno następna wizyta miała być 31 maja ... byłam taka szczęśliwa, odczuwałam już pierwsze mdłości, ból piersi
po tej drugiej wizycie nie chciałam jeszcze wszystkim mówić ale w związku z tym że chciałam iść na zwolnienie powiedziałam w pracy, ale po kilku dniach zaczęły mnie męczyć dziwne przeczucia ... koleżanki pytały czy mam zachcianki itd a ja nie czułam już mdłości wszyscy mówili mi że mam szczęście że nic nie odczuwam, zaczynałam być przerażona
przed kolejną wizytą wzięłam sobie wolne ponieważ planowaliśmy z mężem wyjazd na weekend a tu wszystko zaczęło się sypać bo w pracy ostatnich kilka dni to był kompletny koszmar, w dzień wyjazdu obudziłam się z grypą żołądkową byłam tak przerażona że umówiłam się do ginekologa (ale mojego akurat nie było) powiedział mi że z tym to na zakaźny powinnam iść a nie do niego, nie zbadał mnie tylko przekazał do internisty
przetrwałam weekend i w poniedziałek 31 poszłam do lekarza badanie ok 9 tydzień i przyszła kolej na USG ... zaczął szukać i szukać i stwierdził że przejdziemy do innego gabinetu gdzie jest inny aparat i okazało się że płód przestał się rozwijać jakieś 2 tygodnie wcześniej ... zatrzymał się na 6 tyg i nie było już tętna ... starał się mnie pocieszyć że to jeszcze nie ostateczne ale potwierdzi to jutro w szpitalu
przepłakałam całe po południe, mąż próbował mi wmówić że jeszcze to nie jest pewne ale ja już nie miałam wątpliwości
na drugi dzień jadąc do szpitala zrozumiałam co to był za dzień ... 1 czerwca w tym właśnie dniu miałam zabieg

jutro mam wrócić do pracy o ile mogę spojrzeć w oczy ludziom którzy nie wiedzieli to nie wiem co to jutro będzie, boje się że będę musiała znowu o tym myśleć

w dniu zabiegu płakałam ale wydawało mi się że sobie poradziłam, chcę żyć normalnie chce się starać o dziecko, ale nie wiem jak przestać myśleć o tym co się stało, nie chce martwić męża ale widok kobiety w ciąży, dziecka, zamknięcie oczu wieczorem od razu napływają mi łzy, cały czas zadaje sobie pytanie dlaczego moje ciało samo się nie oczyściło (chyba było by mi łatwiej) bo zabieg mnie cały czas przeraża boje się czy znowu mi się uda czy nie zacznę wariować

wierze że w to że wiele z was też to przeszło i to nawet czasami nie raz i to w bardziej zaawansowanej ciąży i dałyście radę więc i ja sobie z tym poradzę, ja cieszę się (o ile to można tak nazwać) że stało się to na początku a nie jak już bym czuła dziecko, bo nawet na początku ciąży postanowiłam się jeszcze tak bardzo nie utożsamiać z dzieckiem bo wiedziałam że początki bywają różne a jak się dowiedziałam że to już koniec nie potrafiłam zrozumieć jak bardzo mogłam się przyzwyczaić do tego maleństwa
Tasha


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1
Dołączył: nie, 06 cze 10 - 20:35
Nr użytkownika: 33,224

GG:


post nie, 06 cze 2010 - 22:33
Post #91

Witajcie
czytam Wasze posty i zalewam się łzami, bo sama nie wiem co robić chciałam się wygadać...

na koniec kwietnia dowiedziałam się, że jestem w ciąży, po kilku dniach wystraszył mnie brązowawy śluz który utrzymywał się już drugi dzień, nie wiedziałam co o tym myśleć więc naczytałam się w internecie różnych scenariuszy i tak się przeraziłam że szybko umówiłam się na wizytę jeszcze tego samego dnia ... lekarz powiedział że to plamienie związane z implementacją zarodka, zrobił USG było widać kropeczkę oczywiście powiedział że za wcześnie żeby stwierdzić na 100% ale prawdopodobnie jest ciąża i jak na ten moment wszystko ok
po dwóch tygodniach potwornego oczekiwania miałam kolejną wizytę na której było widać że jestem w ciąży 6t i było widać tętno następna wizyta miała być 31 maja ... byłam taka szczęśliwa, odczuwałam już pierwsze mdłości, ból piersi
po tej drugiej wizycie nie chciałam jeszcze wszystkim mówić ale w związku z tym że chciałam iść na zwolnienie powiedziałam w pracy, ale po kilku dniach zaczęły mnie męczyć dziwne przeczucia ... koleżanki pytały czy mam zachcianki itd a ja nie czułam już mdłości wszyscy mówili mi że mam szczęście że nic nie odczuwam, zaczynałam być przerażona
przed kolejną wizytą wzięłam sobie wolne ponieważ planowaliśmy z mężem wyjazd na weekend a tu wszystko zaczęło się sypać bo w pracy ostatnich kilka dni to był kompletny koszmar, w dzień wyjazdu obudziłam się z grypą żołądkową byłam tak przerażona że umówiłam się do ginekologa (ale mojego akurat nie było) powiedział mi że z tym to na zakaźny powinnam iść a nie do niego, nie zbadał mnie tylko przekazał do internisty
przetrwałam weekend i w poniedziałek 31 poszłam do lekarza badanie ok 9 tydzień i przyszła kolej na USG ... zaczął szukać i szukać i stwierdził że przejdziemy do innego gabinetu gdzie jest inny aparat i okazało się że płód przestał się rozwijać jakieś 2 tygodnie wcześniej ... zatrzymał się na 6 tyg i nie było już tętna ... starał się mnie pocieszyć że to jeszcze nie ostateczne ale potwierdzi to jutro w szpitalu
przepłakałam całe po południe, mąż próbował mi wmówić że jeszcze to nie jest pewne ale ja już nie miałam wątpliwości
na drugi dzień jadąc do szpitala zrozumiałam co to był za dzień ... 1 czerwca w tym właśnie dniu miałam zabieg

jutro mam wrócić do pracy o ile mogę spojrzeć w oczy ludziom którzy nie wiedzieli to nie wiem co to jutro będzie, boje się że będę musiała znowu o tym myśleć

w dniu zabiegu płakałam ale wydawało mi się że sobie poradziłam, chcę żyć normalnie chce się starać o dziecko, ale nie wiem jak przestać myśleć o tym co się stało, nie chce martwić męża ale widok kobiety w ciąży, dziecka, zamknięcie oczu wieczorem od razu napływają mi łzy, cały czas zadaje sobie pytanie dlaczego moje ciało samo się nie oczyściło (chyba było by mi łatwiej) bo zabieg mnie cały czas przeraża boje się czy znowu mi się uda czy nie zacznę wariować

wierze że w to że wiele z was też to przeszło i to nawet czasami nie raz i to w bardziej zaawansowanej ciąży i dałyście radę więc i ja sobie z tym poradzę, ja cieszę się (o ile to można tak nazwać) że stało się to na początku a nie jak już bym czuła dziecko, bo nawet na początku ciąży postanowiłam się jeszcze tak bardzo nie utożsamiać z dzieckiem bo wiedziałam że początki bywają różne a jak się dowiedziałam że to już koniec nie potrafiłam zrozumieć jak bardzo mogłam się przyzwyczaić do tego maleństwa
magda1990182
pon, 30 sie 2010 - 18:28
hej dziewczyny jestem tutaj nowa i zaciekawieniem czytam wasze teksty. ja poroniłam w 7tyg, ciąży i świat się zawalił mi na głowę. Sam zabieg łyżeczkowania miałom dwa dni przed własnym ślubem. Bardzo czekaliśmy na tego dzidziusia nawet Nasza kruszynka miała już imię (Maja). mój ślub był wielkim udawaniem tego jak bardzo jestem szczęśliwa. Głupie miny że wszystko jest dobrze opowiadanie jaka jestem bardzo szczęśliwa a wcale tak nie było. ból po stracie tego dziecka jest do dzisiaj chodź minęło już ponad miesiąc. chcemy dalej starać się o dziecko bo bardzo nam tego brakuje chodź jedno już mamy w naszej pamięci i na zdjęciach z badań USG które nam pozostały po Naszej kochanej Majeczce
magda1990182


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1
Dołączył: pon, 30 sie 10 - 18:11
Nr użytkownika: 34,162




post pon, 30 sie 2010 - 18:28
Post #92

hej dziewczyny jestem tutaj nowa i zaciekawieniem czytam wasze teksty. ja poroniłam w 7tyg, ciąży i świat się zawalił mi na głowę. Sam zabieg łyżeczkowania miałom dwa dni przed własnym ślubem. Bardzo czekaliśmy na tego dzidziusia nawet Nasza kruszynka miała już imię (Maja). mój ślub był wielkim udawaniem tego jak bardzo jestem szczęśliwa. Głupie miny że wszystko jest dobrze opowiadanie jaka jestem bardzo szczęśliwa a wcale tak nie było. ból po stracie tego dziecka jest do dzisiaj chodź minęło już ponad miesiąc. chcemy dalej starać się o dziecko bo bardzo nam tego brakuje chodź jedno już mamy w naszej pamięci i na zdjęciach z badań USG które nam pozostały po Naszej kochanej Majeczce
Paulus
śro, 22 wrz 2010 - 11:16
Witam,
Tydz temu wyszłam ze szpitala jestem po podwójnym łyżeczkowaniu macicy. Dosłownie 4 dni cała rodzina cieszyła się wiadomością o dziecku test ciążowy potwierdzenie fasolki- USG i nagle w pon plamienie ogromny ból podbrzusza. Nie czekając wieczorem gdy pojawiło się większe krwawienie pojechaliśmy z mężem do szpitala. Usłyszałam od lekarza po wszystkich badaniach niestety coś wypłynęło ze środka kwestia czasu aż samo się oczyści, nie chciałam zostać w szpitalu odmówiłam leczenie bo po co skoro lekarz zapewnił że nie ma szans obiecałam tylko że będę się badać i kontrolować wszystko. Opłakaliśmy fasolkę i miedzy czasie robiłam poziom HCG okazało się że poziom rośnie .... Po dwóch dniach zgłosiłam się ponownie do szpitala gdzie zatrzymano mnie już na oddziale gin na podtrzymaniu, co trwało ponad tydz lekarze dali nadzieje skoro HCG rośnie to ciąża żyje icon_smile.gif miałam taką nadzieje .... USG było decydującym etapem ... niestety nie rozwija się a poziom HCG rósł już tylko min. w 7 tyg. Lekarze w pierwszym zamyśle poinformowali nas że poziom musi zacząć spadać pomimo że już na podst usg nie ma szans nie mogą podjąć się zabiegu. Widzieli jaka to męczarnia psych dla kobiety i po 2 dniach była decyzja o łyżeczkowaniu. Zabieg wykonał młody stażem lekarz bez nadzoru wydaje mi się... po zabiegu krwawienie i okropny ból, który uniemożliwił chodzenie.... W nd kolejne usg badanie w męczarniach i bólach po reakcji lekarzy widziałam zdziwienie jakby chcieli powiedzieć jak można spartaczyć tak prosty zabieg... To już dobiło mnie całkiem już nie miałam sił płakać mąż nie wiedział jak ma mi pomóc choć starał się jak najlepiej dawał z siebie wszystko... kolejny zabieg przeprowadzony był przez najlepszego lekarza parę dni na oddziale była lekka panika. Przy wypisie koleżanka podsłuchała że została jeszcze ta pani ja jej wypisu pisać nie będę, nie chciała się podkładać ...?

nie dość że strata boli to jeszcze niekompetencja lekarzy ...
Paulus


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2
Dołączył: wto, 21 wrz 10 - 12:47
Nr użytkownika: 34,354




post śro, 22 wrz 2010 - 11:16
Post #93

Witam,
Tydz temu wyszłam ze szpitala jestem po podwójnym łyżeczkowaniu macicy. Dosłownie 4 dni cała rodzina cieszyła się wiadomością o dziecku test ciążowy potwierdzenie fasolki- USG i nagle w pon plamienie ogromny ból podbrzusza. Nie czekając wieczorem gdy pojawiło się większe krwawienie pojechaliśmy z mężem do szpitala. Usłyszałam od lekarza po wszystkich badaniach niestety coś wypłynęło ze środka kwestia czasu aż samo się oczyści, nie chciałam zostać w szpitalu odmówiłam leczenie bo po co skoro lekarz zapewnił że nie ma szans obiecałam tylko że będę się badać i kontrolować wszystko. Opłakaliśmy fasolkę i miedzy czasie robiłam poziom HCG okazało się że poziom rośnie .... Po dwóch dniach zgłosiłam się ponownie do szpitala gdzie zatrzymano mnie już na oddziale gin na podtrzymaniu, co trwało ponad tydz lekarze dali nadzieje skoro HCG rośnie to ciąża żyje icon_smile.gif miałam taką nadzieje .... USG było decydującym etapem ... niestety nie rozwija się a poziom HCG rósł już tylko min. w 7 tyg. Lekarze w pierwszym zamyśle poinformowali nas że poziom musi zacząć spadać pomimo że już na podst usg nie ma szans nie mogą podjąć się zabiegu. Widzieli jaka to męczarnia psych dla kobiety i po 2 dniach była decyzja o łyżeczkowaniu. Zabieg wykonał młody stażem lekarz bez nadzoru wydaje mi się... po zabiegu krwawienie i okropny ból, który uniemożliwił chodzenie.... W nd kolejne usg badanie w męczarniach i bólach po reakcji lekarzy widziałam zdziwienie jakby chcieli powiedzieć jak można spartaczyć tak prosty zabieg... To już dobiło mnie całkiem już nie miałam sił płakać mąż nie wiedział jak ma mi pomóc choć starał się jak najlepiej dawał z siebie wszystko... kolejny zabieg przeprowadzony był przez najlepszego lekarza parę dni na oddziale była lekka panika. Przy wypisie koleżanka podsłuchała że została jeszcze ta pani ja jej wypisu pisać nie będę, nie chciała się podkładać ...?

nie dość że strata boli to jeszcze niekompetencja lekarzy ...
Mariolka G
wto, 19 kwi 2011 - 12:27
Jesteście najdzielniejszymi osobami na świecie! Podziwiam Was z całego serca. Pomniki trzeba Wam stawiać za bohaterstwo i wytrwałość.
Z wyrazami dozgonnego szacunku
Mariolka G


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 74
Dołączył: śro, 09 mar 11 - 12:24
Skąd: Krakow
Nr użytkownika: 36,073




post wto, 19 kwi 2011 - 12:27
Post #94

Jesteście najdzielniejszymi osobami na świecie! Podziwiam Was z całego serca. Pomniki trzeba Wam stawiać za bohaterstwo i wytrwałość.
Z wyrazami dozgonnego szacunku
> Ból po stracie.
Start new topic
Reply to this topic
5 Stron V  « poprzednia 3 4 5
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:



Wersja Lo-Fi Aktualny czas: pią, 14 cze 2024 - 08:07
lista postw tego wtku
© 2002 - 2018  ITS MEDIA, kontakt: redakcja@maluchy.pl   |  Reklama