Poroniłam.
Byłam w trakcie w szpitalu, ale na usg nie było już widać ciąży, więc lekarz stwierdził, że "już się oczyściło". I wysłał mnie do domu. Teoretycznie był to siódmy tydzień.
Ale. Po przyjściu do domu, w pewnym momencie chlustnęło mi się tak, że poleciałam momentalnie do łazienki, bo sądziłam, że to taki wielki skrzep i że za chwilę całą podłogę zachlapię.
Tymczasem to wcale nie skrzep tylko jakieś tkanki w całkiem dużych ilościach.
Skąd one się wzięły, skoro ciąża była taka mała?
Czy ja jestem nienormalna, że chciałabym, żeby to obejrzał lekarz i powiedział mi co to jest? Dzwoniłam na oddział, ale mnie zbyli.
Co ja mam z tym teraz zrobić. Do kosza wywalić jakoś nie mogę...
--------------------