CYTAT(blaire)
Ola, nie twierdzę, że jest to słuszne. Napisałam poprostu jak jest.
Szpital zawsze może się tak wykręcić. Ty nie pijesz herbaty, ale inni rodzice piją, ty korzystasz z toalety 2 razy dziennie, al inni 20. Muszą uśrednić i już. Dla nich to proste, dla rodziców nie.
Ola, ja mam za sobą 6 pobytów z Kubą w szpitalu. Tylko za pierwszym razem nie płaciłam za nocleg, bo Kuba był na piersi. A wtedy matka nie płaci. Później już płaciłam. 7 zł za dobę. Dostawałam w zamian łóżko polowe, pościel, możliwość korzystania z kuchenki mikrofalowej, lodówki, czajnika, toalety dla rodziców z prysznicem. Warunki naprawdę niezłe. Dlatego nie było mi szkoda tych 7 zł, choć to dla mnie niemało.
Ale takie sÄ… niestety fakty
A może nfz - ty powinne się przyjrzeć za co właściwie szpitale pobierają te opłaty? I dlaczego w takiej a nie innej wysokości? Czym to jest uzasadnione?
W szpitalu, w którym byłam można było korzystać z prysznica - trzeba było wziąć kluczyk od pielęgniarki ( można przecież zapisywać kto korzystał i za to kasować, prawda? Widzisz, ja brzydzę się publicznych prysznicy i jak mogę to unikam - jechałam do domu i tam się myłam - dlaczego więc mam fundować kąpiel innym rodzicom?), była kuchnia, 1 czajnik ( oj, ciężko było z niego korzystać - większośc kupowała napoje w bufecie albo w automacie), była lodówka, jak to na oddziale, toaleta ta sama dla pacjentów i rodziców - jedna jedyna na cały oddział, przysługiwało 1 krzesło na łóżko i tylko i wyłącznie na nim można było spędzić noc, nie wolno nic rozłożyć na podłodze, łóżka w liczbie 3 tylko dla mam karmiących ( wydaje mi się, że trzeba było wtedy płacić 25 zł, nie 15 jak pozostali). Nie mówiąc o tym, że rodzic odwalał prawie całą robotę za pielęgniarki, ciekawe jak szanowny personel poradziłby sobie z moim dzieckiem, które ani minutki nie usiedzi?