Byłam z mamą i Dzidziawą tudzież mężem w niektóre dni. Mieliśmy czteroosobowy domek. Suuuper było. Dzidziawa całe dnie moczył się w wodzie jeziornej (b. czysta, nawet raki tam są) albo oswajał spryskiwacz, którym fascynacja od zlotu mu została. W końcu oswoił.
Ponieważ jeszcze w czerwcu pojechaliśmy - byliśmy w ośrodku praktycznie sami, co nam bardzo odpowiadało. Tylko jeden domek zajęty oprócz naszego. Dzięki temu Dzidziawa i inne dzieci też zaczął oswajać. Już nie chce schodzić ze zjeżdżalni jak kolejka jest.
Z