Kopiuję z życzeniowego
Uwaga zdaje relacje.
M przyjechał wczesniej od Exiowej i ubolewam nad tym, bo nie miał okazji sprawdzić czy dzieci przyjechały w fotolikach. Nie mniej jednak, jest opcja, że ten temat był wałkowany bo męża wypytywali o to jak przewozi dzieci w aucie.
Ale po kolei:
Najpierw testy. Psycholożka z kolega po fachu wręczyli stosik testów i..... wyprosili ich do rozwiązywania na korytarz (porażka jak dla mnie). M usiadł w jednym kącie korytarza a EmO w drugim...... ze swoim faciem i razem zabrali się za test icon_wink.gif chwile po tym wyszedł psycholog i powiedział, że TAK NIE WOLNO!! Udali głupa, że nie wiedzieli. W czasie gdy rodzice rozwiązywali testy, po kolei brali dzieci na rozmowę. Najpierw syna, potem córkę. Badanie dziecka trwało .... 10 min na dziecko (krótko chyba??) Po testach (a były te same które miałam do wglądu ) były indywidualne rozmowy z rodzicami. Półtora godziny na osobę. Pytali o wszystko. Męża pytali o moją chorobę, od kiedy ją mam, jakie leki biorę, o Wike dużo szczegółów(gdzie chodzi do szkoły, do której klasy, kto ją uczy), kto był z Lenką w szpitalu jak była chora i kto w tym czasie siedział z Wiktorią, o to dlaczego podaliśmy o obnizke alimentów i czy nie mamy zadłużenia za mieszkanie (M usłyszał, że dziwne, że alimenty obniża a za mieszkanie płaci na bieżąco). Pytali od kiedy ze soba mieszkamy, skąd M bierze materiały edukacyjne dla dzieci które im wozi na odwiedziny (a bierze je od Wiki wychowawczyni. Ta z kolei z Por. Psych. Ped)Jakie ma relacje z rodziną, kiedy ostatnio pił alkohol, z kim i gdzie nawet icon_wink.gif ?? Pytali tez dlaczego dzieci mówią do niego po imieniu i jak zwracają się do mnie.
M miał wrażenie, że to komisariat a na nim dobry i zły glina. Pani psycholog była wredna a Pan psycholog spoko.
Jak jedno było na badaniach, to któryś psycholog wychodził na korytarz obserwować co robi drugi rodzic i co dzieci robią. M mówi, że traf chciał, że "kontrole" następowały w momentach kiedy własnie w najlepsze bawił się z dziećmi icon_wink.gif
Dzieci z Exiową skończyły szybciej, po nim jeszcze była rozmowa z M więc ich szybciej puszczono. Przedtem pozwolono męzowi pożegnac się z dziećmi i obserwowano tą scenę. M mówi, że synek nie chciał go puścić tak się tulił. Córa mniej wylewna ale ukochała tatusia i dała buziaka.
Myślę, że będzie dobrze. Nie spodziewamy się super opinii bo super idealni rodzice nie istnieją ale może uda się nakreślić sądowi silną więź jaka łączy męża z dzieciaczkami.
Wiecie.... Jak opinia będzie niepomyślna (w sensie krzywdząca) to przestanę ZUPEŁNIE wierzyć w pomoc takich instytucji, utwierdzę się w przekonaniu, że nie ma siły na solidarnośc jajników. Jak mój M "okaże się" złym ojcem to ja juznie wiem jacy powinni byc rodzice... Serio