Jestem w trakcie uczenia Ewy samodzielnego zasypiania, a właściwie nie samodzielnego tylko zasypiania w łóżeczku. Przedtem zasypiała przy piersi lub na rękach, ale często i to nie działało i zasypiała z wycięczenia płaczem (na rękach). Często takie usypianie zajmowało więcej niż godzinę. Dodam jesszcze że mielismy wiecznie problem, zeby odłożyc ją do łóżeczka bo była pod tym względem wybitnie czujna. Nie stosuję ani metody zaklinaczki ani "usnij wreszcie". Robię tak: wkładam ją do łóżeczka gdy tylko przejawia oznaki senności, przy czym staram się żeby dni były mniej wiecej regularne. Wieczorem: czytam książeczki: jedną zawsze tą samą (Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham) i drugą jakąś inną; w dzień daje jej do łóżeczka pluszaki. Potem czekam. Na początku był wielki krzyk wtedy brałam ją na ręce (zaklinaczka
) ale to pogarszało sprawę bo mała wpadała w jeszcze gorszy lament, teraz jeśli zdaża się jej płakać to do niej mówie lecz raczej staram się nie wyjmować z łóżeczka. Ewa staje w lóżeczku i czasami jak widzę że jest już na skraju jawy i snu to pomagam jej się położyć. cały czas jestem w zasięgu wzroku Ewy. Czym ona mniej sygnalizuje potrzebę kontaktu ze mną to tym bardziej staram się być cicho np kładę się na kanapie i udaje że śpie. na samym początku nauki usypianie trwało nawet 2 godziny, po trzech dniach trwało 45min po trzech tygodniach 25min, teraz po około 1,5 mc max 25min min 15. Chyba że źle zinterpretuje jej zmęczenie to trwa to czasem dłużej. Do niedawna ostatnie minuty przed zaśnięciem związane były nieodłącznie z płaczem, ostatnio jednak płaczu nie ma wogóle
. W nocy wciąż się budzi na jedzenie 2-3 razy, ale nie ma problemu bo gdy tylko ją nakarmie bez problemu mogę ją odłożyć do łóżeczka i zaśnie praktycznie od razu.
Osobiście odczuwam ogromną ulgę bo zanim zaczeliśmy uczyć mała, każde jej usypianie było dla mnie bardzo wyczerpujące (9kg...) i stresujące. Ewa też jest inna, albo to ja na nią inaczej patrze.