Witam wszystkie Emigrantki
Ja jestem świeżynką, w UK od 2,5 miesiąca. Zawsze myślałam o wyjeździe z kraju. Wiele rzeczy w Polsce nie pasuje mi, ani sposób rządzenia, ani mentalność społeczeństwa. Rodzina się nie trzyma, tylko ta najbliższa, a i tak nie cała...
Decyzja o emigracji do UK była bardzo spontaniczna. Trafiliśmy na moment w życiu, kiedy można, a nawet trzeba było coś zmienić, czuliśmy, że to czas na rewolucję, pomysłów było kilka, skończyło się na wyjeździe, pierwotnie miało być Monachium, a stanęło na angielskim zadupiu
Aktualnie jesteśmy na etapie "nie jest lekko"
Rzuciliśmy w Polsce wszystko, była praca, samochód, mieszkanie (mieszkanie teściów, samochód wiecznie na warsztacie, a pracy nie lubiłam
), tu przyjechaliśmy z kilkoma walizkami, wynajęliśmy nieumeblowane mieszkanie. Wbrew temu co myślałam, trochę mi brakuje rodziny. Ale nie pod kątem mojej osoby, tylko Córy. Wyjechaliśmy jak miała 2,5 roku, a to jak się okazuje wystarczająco dużo na to, żeby tęsknić za bliskimi. Mąż pracuje tu całe dnie i noce, czasem musi na kilka dni wyjechać, wtedy jest najgorzej, Córa płacze za nim i zaczyna sypać teksty w stylu "a jak byłam mała, to miałam swoją babcię Tereskę". To boli, nie ukrywam. Mam wrażenie, że zabraliśmy jej wszystkich bliskich i podjęliśmy za nią decyzję o tym jak będzie żyć. Bo fakt, faktem, że życie tutaj na pewno będzie inne niż w PL. Jej pierwszym językiem będzie angielski (choć w domu oczywiście zakaz używania), tutaj inaczej wygląda szkolnictwo, będzie czytać inne lektury, oglądać inne bajki, uczyć się innych wierszyków. Wiem, dużo zależy od nas i jak najbardziej będziemy podsuwać nasze polskie Fasolki, książki, ale bądźmy szczerzy, to zejdzie na plan dalszy. To taka głupota, ale jestem sentymentalna. Dziwnie się czuję z tym, że Córa będzie się chować na "Miss Polly had a dolly", a nie na Jagódkach, czy Krasnoludkach. Trochę minie żeby się z tym oswoić.
Zapewne to obawy przed nieznanym (przed wyjazdem tego nie miałam
), szczególnie jeśli chodzi o Kaję. Z drugiej strony emigracja była też z myślą o niej, w PL skończyłaby wszystkie szkoły, dobre studia i została wykształconym bezrobotnym? Niekoniecznie, ale z dużym prawdopodobieństwem. Tutaj nawet jeśli nie będzie prawnikiem, czy gwiazdą rocka, nie będzie musiała przeliczać każdego miedziaka. Ja wiem jak wygląda bieda, wiem, że w PL nawet pracując uczciwie, przy nie najgorszych zarobkach, jest ciężko. Popiep...ny ten kraj, że człowiek musi wybierać między godnym życiem, a bliskimi. Dlatego na tą chwilę nie planujemy powrotu. Mam nadzieję, że odnajdziemy swoje miejsce tutaj.
Jest ciężko, ale nie powiem, że nie zdecydowałabym się na ten krok gdyby cofnąć czas. Będą sytuacje trudniejsze, jak chociażby ostatnia informacja, że dziadek Męża miał udar. Nie zawsze da się wsiąść tak po prostu w samolot, czasem może być za późno.
Nawet jeśli coś się po drodze wywali, nawet, jeśli kiedyś zmienimy zdanie, zawsze powiem, że warto było spróbować.
Ten post edytował kajetanka nie, 18 sie 2013 - 17:30