Człowiek dopóki nie wyleczy się ze związku (z jego konsekwencji) to chyba nigdy nie będzie w stanie określić jakby się zachował gdyby.... coś tam. Ja dopóki szczerze nienawidziłam D, jakby cos mu się stało to jeszcze pomogłabym aparaturę w szpitalu odłączyć
Jakby nie dało rady to zorganizowałabym awarię energetyczna na duża skalę
Teraz emocje opadły, scyzoryki w kieszeniach sie pozamykały i pomogłabym mu. Miałam ostatnio sytaucję, że naraziłam się kodeksowi karnemu, żeby go ochronić. Jak siępotem dowiedziałam miałabym dooopochron (jak to ładnie Ika okresliła
) bo były mąż to rodzina
Czytałam potem KK i jest tam wzmianka, że o ile dla mnie już nie jest mężem ale jest najbliższą rodzina dla mojego dziecka i tak samo sie to traktuje. Wiem, że Exio pomógłby mi tez w podobnej sytuacji (tylko, że ja nie będę w takiej sytuacji
) Ze trzy lata temu zobaczyłam go kiedyś z obtłuczoną gębą. Zapytałam co sie stało. Nie powiedział. Współny kolega mówił, że byli razem w barze, jakiś jego znajomy jak się dowiedział, że się roziwdliśmy zaczął teskty:"a bo ona to była taka, siaka, owaka..." Exio nie wytrzymał i mu przylutował.
Też nie da złego słowa na swoją wredna sooookę byłą żone powiedzieć
Ogólnie "zasada" jest taka: my się możemy wyzywać od najgorszych ale nie daj Boże, żeby ktos inny spróbował