QUOTE(kasiarybka @ Thu, 08 Apr 2010 - 17:50)
Carrie ja zachowywałam się dokładnie tak samo jak to opisujesz.
Bałam się wyeksponować siebie w obawie, że zostanę odrzucona, a to uderzyło by w moje i tak maleńkie poczucie wartości.
Wolałam więc trwać w farsie, w udawaniu, mogłam spokojnie oszukiwać samą siebie, wmówiłam sobie, że jeśli skupię się na Innych, Wszyscy będą mnie lubili.
W jakim wielkim byłam błędzie.
Żeby zawalczyć z tym uczuciem, trzeba koniecznie zbudować poczucie własnej wartości.
Praca nad sobą, czy jak wolisz, terapia, spowoduje, że zaakceptujesz to, że nie każdy MUSI Cię lubić, żebyś czuła się dobrze sama ze sobą, że tak naprawdę nie ma Człowieka który odpowiadałby Wszystkim.
Pomoże Ci też pozbyć się strachu przed okazywaniem uczuć, sprawi, że ze spokojem poniesiesz konsekwencje swojej szczerości.
Nie można pozwolić Innym, na poniżanie. Ludzie traktują nas tak jak my traktujemy sami siebie.
Dla mnie bardzo trudno było zaakceptować to, że kiedy zaczynam o siebie "walczyć" niektórzy się ode mnie odwracają....zawsze myślałam, ze WSZYSCY mnie lubią, że jestem duszą towarzystwa.....a tutaj zdziwienie.
Zrozumiałam, że to kompletnie bez sensu, podporządkowywać cały swój świat pod kogoś innego, rezygnować z siebie, tylko dlatego, żeby przypodobać się wszystkim i być nieszczęśliwą.
To podporządkowanie się innym zapędziło mnie w czarną dziurę.....na szczęście w porę to zrozumiałam i zaczęłam działać.
Trzymaj się.
No jakbym siebie slyszala. Dokladnie to samo. Ja nawet sobie z tego zawod zrobilam. Bardzo wczesnie w dziecinstwie postawilam sobie zadanie zadowolic wszystkich za wszelka cene. Tylko o sobie zapomnialam w tej walce o milosc i zainteresowanie, ktora moglam swoim zdaniem zdobyc jedynie w ten sposob. Bo takie zachowanie powoduje, ze frustracja jedynie sie poglebia, gdyz traktujemy same siebie instrumentalnie: sluzymy do tego, zeby zadowolic innych. Oczywiscie to wszystko dzieje sie podswiadomie i oczywiscie osoby, ktore maja docenic nasze trudy to rodzice. Tylko,z e to walka z gory przegrana. Bo rodzice maja nas kochac miloscia bezwaunkowa. Celowo uzylam slowo "maja". To moim zdaniem nalezy do ich obowiazkow w rownym stopniu, jak nas nakarmic i okryc, potrzebujemy tez pokarmu afektywnego.
Jesli tego nie dostalismy, to przez cale zycie bedziemy szukac milosci dostosowujac sie do innych, wciaz coraz bardziej sfrustrowani, ze nie dostajemy go tyle, ile trzeba, ze inni zachowuja sie, jakby im sie nasza uwaga nalezala, podczas kiedy nam sie nie nalezy nic. I potem wychodzi z tego poczucie niesprawiedliwosci, z reszta uzasadnione...
Carrie: Ty jestes na dobrej drodze i masz duze szczescie, bo pamietasz jeszsze to, co Cie zranilo. Ja wyparlam i wiekszosc dziecinstwa nie pamietam, musze sie domyslac, nie mam dostepou do tej wiedzy. Ta wiedza moze Cie uzdrowic, nie staraj sie zapomiec!
Wiecie, co, ciesze sie,z e zalozylam ten watek. Mialam duzo watpliwosci, czy dobrze jest sie tak eksponowac, aleteraz widze, ze ludzi, ktorzy czuja jak ja jest wiecej i czuje sie mniej odizolowana, jak jakas kosmitka.
Kasiu: zazdroszcze Ci tego odnalezienia siebie. Ja ta maske mam niestety dosc mocno przyspawana i trudno mi byc soba, nie bardzo pamietam, co sie za nia kryje. Pamietam, jak dostalam obecna stanowisko i mooj byly szef mi mowil o moich zalmetach, ze jestem usmiechnieta, pozytywna, dynamiczna (oczywiscie poza kompetencjami zawodowymi, w przeciwnym razie to bylaby dyskryminacja!), zastanawialam sie, skad on to wzial! Tak bardzo chcialabym sie odwazyc byc soba i moc pokazac swa prawdziwa twarz mojemu otoczeniu... Obawaim sie jednak, ze nie tego oczekuja. Kidys, jak wpadlam w mega dola i juz nie potrafilam ukrywac smutku, to w pracy bardzo zle to zostalo odebrane. Staram sie wcie stopniowo mniej przeginac w druga strone, mniej maskowac swoj smutek... to nie jest latwe, taka ciagla kontrola mnie meczy.