Wczoraj zachciało mi się placków ziemniaczanych. Niestety okazało się, że mamy tylko 8 średnich rozmiarów kartofelków...
Nic to pomyślałam i niezrażona obrałam i starłam na drobne wiórki. Dodałam 2 jaja, po czym podrapałam się w łepetynę
i dorzuciłam mąki i mleka (pół szklaneczki mąki i 3/4 szkl mleka) - coby zwiększyć ilość ciasta. W końcu 3 głodnych dorosłych i jeden dwulatek co to za plackami wszelakimi przepada
Na koniec wrodzone lenistwo kazało mi użyć miksera do wymieszania tegoż wynalazku
Powstało takie spienione cóś co na gorący olej łyżką wykładałam formując niezbyt wielkie placki. I wiecie co? Pysznota wyszła! Puchate, leciutkie coś pomiędzy