Erima,
Twoja historia napawa optymizmem, ze po pochmurnych dniach przychodzi slonce. Wiem, ze sa kobiety po gorszych przezyciach i one sie nie zalamaly, ze trzeba walczyc
Staram sie zyc dalej, tylko jest ciezko jak przychodze do lekarza i on mi mowi ze mialam straszliwego pecha.
Jestes w ciazy, lekarz ci mowi ze wszystko w koncu jest ok, wyglada pieknie itd. itp. a kilka dni pozniej zaczyna sie plamienie, ktore przechodzi w krwawienie. Karetka zabiera cie blyskawicznie do szpitala. Lekarz dyzurny zartuje sobie ze moze jestes przewrazliwiona i nic powaznego sie nie dzieje. Ale gdy cie bada mowi ze juz po wszystkim, i wszystko tzn. twoje 15 tygodniowe dziecko jest juz w pochwie. I slyszysz ze trzeba wylyzeczkowac jame macicy.
Dopiero jak sie budzisz z narkozy dociera do ciebie co tak naprawde sie stalo... i nic nie mozna zrobic... nie placzesz tylko wyjesz z zalu, tesknoty, smutku, ogromnego poczucia pustki, a maz placze razem z toba z zalu za maluszkiem.
Ze szpitala wywalaja cie po 8 godzinach od zabiegu, " w domu lepiej dochodzi sie do siebie", pan doktor zapewnia cie ze wszystko zostalo "dobrze wyczyszczone" i za trzy m-ce trzeba probowac dalej.
Wychodzisz ze szpitala majac wrazenie rozdwojenia jazni, wokol ciebie zycie toczy sie dalej, ale ty nie slyszysz nic, halasu, przejezdzajacych samochodow, idziesz przed siebie i patrzysz w nicosc.
Docierasz do domu, placzesz i spisz i krzyczysz przez sen i znow placzesz.
Wszyscy probuja cie pocieszac, pomagaja kolezanki ktore tez przez to przeszly. Mowisz sobie "dosc! stalo sie! nastepnym razem bedzie lepiej i choc w duszy jeszcze wszystko łka, ty znajdujesz w sobie siłe by sie nie poddac.
I wtedy czujesz ze dzieje sie cos niedobrego, brzuch boli, masz ponad 39 stopni goraczki... dostajesz natychmiast skierowanie do szpitala.
Diagnoza: zapalenie po poronieniu, bo zostaly w tobie resztki twojego dziecka. I znow szok, jak to??? przeciez wszystko bylo w porzadku?
Nie jest, tydzien od zabiegu przechodzisz przez to wszystko raz jeszcze...
I znow slyszysz ze bedzie dobrze...Rozmyslasz i wierzysz w to. Z ufnoscia patrzysz w przyszlosc...
Po m-cu idzisz do lekarza, twoj gin do ktorego chodzilas, olał cie mowiac brzydko. Nic nie sprawdza tylko kaze wrocic w ciazy, i to w miare szybko bo szkoda czasu.... ?!?!
Idziesz do nowego gina, a on ci mowi ze cos jest nie tak. Nie martwisz sie bo teraz ma byc przeciez tylko lepiej i trzeba myslec optymistycznie. Czekasz na druga @, po niej znika jeden problem, ale pojawia sie inny, czekasz na trzecia @, i widzisz ze cos jest nie tak, w nastepnym miesiacu na pewno bedzie lepiej. Znow jestes silna, wytrzymasz... pokornie czekasz na swoja szanse...
czekasz do czasu kolejnej @ i nie jest nic lepiej, wiesz ze przed toba szpital, myslisz o tym wszystkim, co przeciez nie mialo sie zdarzyc, a sie wydarzylo...
I juz nie wierzysz w zapewnienia lekarzy, ze t e r a z napewno wszystko pojdzie dobrze, ze komplikacje tak rzadko sie zdarzaja....
Gdy z kazdym m-cem jest gorzej a nie lepiej, to ciezko wrocic do normalnosci.
Przepraszam, ze tak sie rozpisalam.... ale musialam to z siebie wyrzucic.
Erima, elfik wiem, ze wasz optymizm jest potrzebny
W glebi ducha gdzies tli sie u mnie taki slabiutki płomyk nadziei ze jeszcze bedzie dobrze. Pozdrawiam was serdecznie i biore sobie troszke waszej radosci zycia. Wiem ze sie nie pogniewacie...
AgUc!oReQ, tez ciesze się, że tobie się udało, trzymaj się i bądź szczęsliwa, dasz sobie rade!