CYTAT(IZAWIT)
Witam Cię bardzo Serdecznie SIUNIU i powiem Ci szczeże że osobiscie nie wierzę wżadne diety i nigdy żadnych nie stosowałam jedyne co Ci mogę poradzić a sprawdziałm to na sobie i wielu innych koleżankach.
Jednym z powodów przybierania na wadze jest tak zwane jedzenie nocne i miedzy posiłkami musisz po prosu mieć na tyle silna wolę aby nie jadać niczego innego niż normalne syte sniadanie które jest podstawą aby organizm prawidłowo funkcjonował nie mozesz tylko jeść świezrzutkiego pieczywka broń boże bułeczek, jadaj normalne obiady tylko zamiast ziemniaczków jedz ryz lub kaszę i przez cały dzień pij tylko wodę mineralną niegazowaną i najważniejsze nie jadaj wogóle kolacji a efekty zobaczysz juz w pierwszym miesiacu i pamiętaj jeszcze o jednym żeby jadać tylko do godziny 17.00. Najwazniesze jest to zebys się nie głodziła jedz normalnie tylko nie jadaj kolacji. Życzę Ci powodzenia i wytrawałości.
Napewno uda Ci się stracić zbędne kilogramy. Oprócz tej diety polecam również dietę" MONTIGNACA" książka jest do kupienia w internecie. POZDRAWIAM IZAWIT!!!
Tak się zastanawiam nad Twoimi słowami Izuniu...
Osobiście nie znam zasad diety Montignaca, więc w tej kwestii nie mogę zabrać głosu.
Ale tak "średnio" zgadzam się z Twoją teorią na temat obfitych śniadań, normalnego obiadku (z kaszą lub ryżem) i niejedzeniem po godzinie 17...
Po pierwsze dla tego, że każdy choćby najzdrowszy posiłek, zjedzony w nadmiarze (obficie) po prostu "zmarnuje się", ogrganizm nie będzie w stanie wykorzystać dostarczonych zasobów i to co nie zdąży zamienić w energię, zamieni w tłuszczyk...
Poza tym takie uczucie sytości na żołądku nie jest zbyt przyjemne.
Po drugie jeśli w tak zwanym "międzyczasie" nie wolno podjadać, to kiedy jest czas na jedzenie owoców, chrupanie surowej marchewki, pogryzanie suszonych śliwek i moreli (jako produktów wysokoresztkowych ze sporą zawartością błonnika)?
Nie próbuję tutaj podważać Twoich zasad odżywiania, bo rozumiem że je stosujesz i jesteś z nich bardzo zadowolona.
Poza tym, prawda jest taka, że ostatnimi czasy zostaliśmy zasypani taką ilością różnych diet i "niepodważalnymi" zasadami odżywiania, że człowiek ginie w tym gąszczu i nie wie, za którą teorię się "zabrać".
Nie uważacie, że trochę to śmieszne, że co dietetyk (a często i wielki autorytet w swej dziedzinie!) - to ma odmienną teorię i zgoła przeciwną do teorii innego autorytetu?
Kogo słuchać?
Ja kilka miesięcy temu zmieniłam diametralnie swój i mojego męża dotychczasowy styl odżywiania. I jest absolutnym przeciwieństwem Twojego - Izuniu.
Nie ma obfitych śniadań, nie ma "normalnych" obiadków, jest jedzenie po godzinie 17. I waga nam ciągle powolutki, ale systematycznie idzie w dół.
Czujemy się świetnie, mamy dużo wigoru i energii.
A ten nasz nowy styl, to propagowana przez polską dietetyczkę Maję Błaszczyszyn tzw. "DIETA ŻYCIA" ,czyli dieta niełączenia produktów.
Zasady jej są proste jak barszcz, żadnego liczenia kalorii.
Należy tak komponować wszystkie posiłki aby "na jednym talerzu" nie spotkały się razem produkty węglowodanowe z białkowymi.
Czyli jeśli na obiad serwujemy mięsko to tylko z surówką (surówkami),czy gotowanymi warzywami, ale bez ziemniaczków, makaronów, kasz, ryżu. Jeśli mamy ochotę na kasze czy ziemniaczka (czy co innego z w/w) to bez mięska, a z surówkami, lub przyrządzamy jakąś bezmięsną zapiekankę.
Jeśli jemy kanapkę to bez wędliny czy żółtego sera, a z pomidorem czy innym warzywem. Itd.
Możemy zjeść każdy, dowolny produkt ale sam lub z warzywami.
I jeszcze jedna ważna zasada: śniadanie składa się tylko z owoców (np. pod postacią sałatki owocowej) i /lub soków owocowych.
Aha, jeszcze jedno ważne. Owoce jemy samiuśkie! Nie dodajemy ich np. do mięska, czy czegokolwiek.
Styl tego odżywiania zupełnie inny niż przedstawiony przez Ciebie, a uważam, że rewlacyjny.
A tak naprawdę, to chyba nie ważne jak się kto odżywia. Ważne aby zachować zdrowy rozsądek i umiarkowanie w jedzeniu! Bez przejadania się!
Pozdrawiam.