Dziś moje dziecko mnie zaskoczyło tak bardzo, że postanowiłam popełnić osobny wątek - zresztą noszę się z tym zamiarem od dawna, tylko leniwie czekałam, aż ktoś rozpocznie za mnie.
Pozwolę sobie, mimo że rocznik trochę przecież nie nasz
Otóż przygotowania do majowych uroczystości w pełni, Julia mniej więcej wie, jak wyglądają - rok temu bardzo przeżywała komunię Kuby.
Myślałam, że skoro uczymy się modlitw (właściwie tylko zaliczamy, bo jako scholanka i członek tzw. krucjaty eucharystycznej, znała większość wcześniej), odrabiamy naprawdę trudne prace domowe (siostra katechetka zadaje oddzielne dzieciom, odzielne rodzicom), śpiewamy do znudzenia po kilka zwrotek planowanych pieśni (już nie mogę chwilami, słowo), to jestem na bieżąco.
Okazało się jednak, że nie. Moje dziecko od jakiegoś czasu ("
trudno mi, mamusiu, określić od kiedy, bo na początku robiłam próby, dopiero później się udawało") głównie wieczorami ("
wtedy najlepiej działa Anioł Stróż")przygotowuje się do pierwszej spowiedzi. I dziś wyznała mi (ominę szczegóły objęte tajemnicą), że ma problemy "
z nazwaniem niektórych uczuć, które chyba nie są dobre - tak czuję, bo zawsze jak przychodzą, jestem niespokojna". Chodzi głównie, jak udało nam się ustalić, o zazdrość "
ale wiesz, nie taką, że koniecznie chcę coś mieć, bo to bym mogła zaliczyć do przykazania dziewiątego i dziesiątego, ale taką, że chcę być chociaż tak dobra jak ktoś, komu zazdroszczę - no właśnie nie wiem, czy zazdroszczę"
Poza tym ma problem z tym, że kiedyś miała szanse być świętą, a teraz "
ta myśl poszła gdzieś daleko, jest taka bardzo smutna, kiedy mnie nachodzi". Ja wiem, że to dobrze, że widzi swoje wady - tak tłumaczę, ze teraz będzie łatwiej coś z nimi zrobić, ale problem na razie w nazwaniu i sklasyfikowaniu grzechu (praca domowa na ferie do wykonania przy pomocy rodziców).
Boję się, że ona jest jeszcze za mała (to tylko niewielka próbka jej - wieczornych z reguły - zwierzeń) na takie nieustanne analizowanie. Boję się, żem za maluczka na roztrząsanie takich dylematów.
Wracając do mniej duchowych aspektów:
Uroczystość zapowiada się naprawdę pięknie - w sobotę - podczas odnawiania przyrzeczeń chrztu przez dzieci komunijne - będzie chrzczona Zosia. Siostry uszyją jej albę - taką samą jak dzieciom komunijnym. Kuba będzie tuż po przyjęciu do grona "prawdziwych ministrantów". Takie naprawdę niezwykłe zamknięcie klamry kompozycyjnej
, która otworzyła się trochę sama w poprzednim maju - komunią Kuby i wieścią o tym, że dołączy do nas Zosia.
Komunia u nas 25 maja (dzień wcześniej moje imieniny, dzień po - Dzień Matki
), dzieci idą w albach, dziewczynki mają "żywe" wianki - wszystkie takie same.
Kupiłam Julii sukienkę na zmianę - prawie nigdy nie kupuję eleganckich rzeczy, to poszalałam. Zosi też kupiłam, niech mają dziewczyny
Zamiast prezentów (taka jest u nas umowa, że nie dostają niewiadomoczego) babcie organizują obiad z deserem na działce - taka sala okropna, w której było też nasze wesele. Rodzina naprawdę duża, a Julia marzy jeszcze o zaproszeniu kilku osób spoza niej. To chyba było najrozsądniejsze wyjście. Jakoś przeżyjemy folklorystyczne przyjęcie pod wodzą babć
W przyszłym tygodniu zaczniemy myśleć o zaproszeniach. Julia bardzo chce dla tych najbliższych gości ułożyć "zapraszające" wierszyki, "
a wiesz, że z tym natchnieniem różnie bywa, a czasem nie bywa wcale"...
Czy u Was też przygotowania do komunii na etapie zaawansowanym?
Ten post edytował Adasia pon, 05 maj 2008 - 11:53