Na dobrą sprawę, to w ogóle życie jest niezdrowe i niebezpieczne.
Ileż to lat słyszałyśmy o "zdrowym żywieniu" pozbawionym tłuszczy zwierzęcych, czerwonego mięsa, smażonych potraw, itp.
Ostatnio "amerykańscy naukowcy odkryli", że nasze zdrowe diety są przewęglowodanione i zawierają za mało tłuszczu i pełnowartościowego białka. Nawołują do jedzenia jaj (a cholesterol tak zabójczy niegdyś????!!!), masła, smażenia na smalcu
A może po prostu zaufać trochę swojemu instynktowi, potrzebom, smakom, itp.? Nie wierzyć modom, dietom cud, "najnowszym wynikom badań" i innym fantastycznym i rewolucyjnym odkryciom?
Uważać, nie zaniedbywać się, dbać o siebie, ale... niekoniecznie stosować się do prasowych nowości.
Teraz mleko jest be? OK, niech to sprawdzą! Ale jakoś mam coraz więcej wątpliwości czy te rewelacje to nie jest granie na naszych czytelniczych-rodzicielskich (w tym przypadku) sumieniach i emocjach.
Nie żebym była przeciwniczką badań naukowych, o nie! (sama pracuję w jednostce naukowo-badawczej - sic!), ale każda nowość jest dla mnie zawsze wielkim znakiem zapytania.
Poza tym, przecież ludzie są tak różni, nasze organizmy reagują tak odmiennie na różne bodźce, że generalizowanie w jakiejkolwiek dziedzinie dotyczącej człowieka obserwuję ze sceptycyzmem.
A konkretne przykłady?
Bardzo proszę: mój dziadek w młodości struł się straszliwie czymś i leżał niemal bez życia. Lekarz zalecił ścisłą dietę. A jak babcia kupiła na targu śledzi, to poczuł zapach, zwlókł się z łóżka, wyciągnął takie śledzisko z torby (z łbem i wnętrznościami) i systematycznie spożył w całości nie roniąc ani grama. Po czym był uleczon.
O mleku: Ani ja, ani moja mama nie piłyśmy niemal nigdy mleka. Nie lubimy i koniec. Od czasu do czasu (może raz na tydzień) kefirek, a tak - żadnego mleka, kakao czy innych nieprzetworzonych krowich produktów nabiałowych. Od dzieciństwa. Cukrzycy nie mamy, to fakt, ale innych skutków takiego postępowania też nie widzę.
Ukochany tatuś mojej Joasi nie je warzyw niemal wcale. Owoce niezwykle rzadko. Boczuś, śmietana 36 proc., mięcho, jajecznica dzień w dzień. Nigdy nie choruje, wyniki badań modelowe, silny jak tur.
No i co tu jest zdrowe? Roślinki czy zwierzątka, tłusto czy chudo, pić czy nie pić (haha, akurat o mleku mówię)?
Ja nie wiem, a po lekturze tego czy tamtego artykułu nie jestem ani trochę mądrzejsza. W każdym razie chwilowo nie wykreślam mleka z diety Asi - jak chce niech pije.
Ania
p.s. A wiecie, że kiedyś usłyszałam w radiu, że amerykańscy naukowcy odkryli, że rosół dobrze wpływa na grypę i stany grypowe.
To skąd o tym wiedziały nasze prababcie?????