CYTAT
Przerażają mnie takie postawy Czterolatek nie robi łaski, nie jest makiawelicznym potworem i nie robi na złość, nie jest też dorosły, by przestrzegać świadomie wszelkich norm. On się dopiero życia UCZY i to nie jest moment, żeby ze wszystkiego od razu "wyciągać konsekwencje". Skąd wiesz, że on się naprawdę nie boi? Skąd wiesz, że chce "postawić na swoim"?
Ika, mam tego świadomość, że to dziecko i nie jest z natury złośliwe. Chodziło mi, że może takie postawienie sprawy, rozwiąże problem. Każde dziecko jest inne i szukamy tej właściwej drogi postępowania.
Ja nie lubię na przykład oszukiwania dzieci, czy mówienie im tylko połowę prawdy. Nie wiem, Martyna ma teraz szczepienie, nie powiem jej, że nie boli. Wie, że będzie ukłuta i uważam, że należy uświadomić dziecku co, jak i możliwie najlepiej wytłumaczyć.
Jeżeli teraz nawet 4 latek wie, w jakim celu idzie do lekarza, ile czasu, co nastąpi po tej wizycie, co będzie i jak robił lekarz to można z nim dojść do porozumienia. Nie jestem typem, dla którego zdanie dziecka się nie liczy. Może tak wywnioskowałyście, po formie w jakiej napisałam.
Miłosz miał zlecone kiedyś badanie krwi, tak profilaktycznie powiedzmy, odmówił, próbowałam wytłumaczyć po co itd., ale nie przeszło, na siłę nie robiłam. Gdyby faktycznie była potrzeba, pewnie bym go trzymała i tyle.
I podobnie jak Ty, nie zostawiłabym dziecka samego w gabinecie, nie mam zaufania do personelu medycznego i tyle, albo raczej tak ogólnie do ludzi. Będąc z Martyną w szpitalu słyszałam jak panie uciszały dzieci: „cicho, nie płacz, kto będzie płakał dostanie zastrzyk”
CYTAT
Tak więc choć oczywiście zgadzam się teoretycznie z Mariolą, to chciałam przestrzec, że to przysłowiowe "klaskanie uszami" i niańczenie się z dzieckiem (ostrożne wybieranie lekarza pierwszego kontaktu, oswajanie tego kontaktu, wprowadzanie żartów, generalna dbałość, aby na etapie przychodni nie doszło do traumy) może mieć, moim zdaniem, głęboki sens. I wydaje mi się, że warto jednak uszami poklaskać, zwłaszcza jeśli nasze dziecko jest typem wrażliwym.
Ja też „klaskałam uszami”. Martyna nie chciała otworzyć paszczy u dentysty. Chodziłam, chodziłam, oswajałam, tłumaczyłam, aż poszło. To normalne, ale jeżeli dziecko popada w stan powiedzmy agresji przy każdej wizycie u lekarz, to może właśnie metoda kija – twarde postawienie warunków, czego oczekujemy od dziecka i dlaczego.
Ja mam wrażenie, ze młody jest wystraszony , przyjmuję postawę obronną, bo się boi, a nie ma czego w przypadku zwykłego badania.
CYTAT
CYTAT
Ja na przykład wymagam od moich dzieci, żeby myły zęby, nie biegały jak dzicz po chodniku, przeszkadzając innym, słuchały pani w szkole i przedszkolu i nie robią mi łaski, po prostu.
czyli CO robisz? Ale konkretnie proszę. Bo o to w tym wątku chodzi. z twoch dwoch wypowiedzi nie wynika NIC poza tym ze wymagasz a dzieci laski nie robia. Znaczy JAK wymagasz, CO robisz jak nie wspolpracuja. To sa proste pytania.
pirania, wymagam , ale nie egzekwuję tak naprawdę pewnych rzeczy w sensie, ze sami mogą podjąć decyzję. Martyna ma problemy czasami z wieczornym myciem zębów, jak jest już późno, ociąga się i stwierdza, że nie myje. Mówię wtedy, że jeżeli uważa, że to nie jest konieczne to może nie myć, ale żeby pamiętała, że jadła słodycze i zęby się psują od nich. I tyle wystarczy. Na nią działa. Nie wiem nie biegały, jak dzicz po chodniku- jak się do tego odnieść. Proszę z reguły Miłosza, ze nie chciałabym, żeby ktoś obcy zwrócił im uwagę. A ,że nie lubią tego to przestają. Na ścieżkach rowerowych wyjaśniłam czemu ma jechać tą konkretną stroną i gdy się nie dostosuje, ktoś z tyłu na niego wjedzie to on będzie cierpiał bardziej, bo dorośli sa ciężsi , mają większe rowery.
Nie wiem, na każde dziecko działa coś innego. Mój „drastyczny” przykład jak widzę był dla wszystkich, ale nie twierdzę, że to jest rozwiązanie, tylko może tędy droga.
CYTAT
Lat ma 4 i prawie pół.
Też mam podejście: to JA decyduję, chadzałam do lekarza z M. pod pachą, bo nawet nie chciał wyjść z domu.
O lekarzu gadać nie chce, nawet jak nie ma potrzeby chodzenia. On po prostu nie chce iść, nie chce badania i już. Ucina temat.
Artola- powiedz, czy w ogóle rozmawiałaś z nim jakie masz oczekiwania i lekarz od niego w gabinecie. Moim zdaniem, przyczynę złości już masz- bierzesz go pod pachę i idziesz wbrew jego woli, nie ma wyjścia, tak sobie myśli, jest słabszy zatargasz go, ale u lekarza on pokazuje pazurki, bo w końcu nie zrobi o co jest poproszony. Ja bym zabierała go najpierw ze sobą, nie wiem do dentysty, lekarza, żeby zobaczył po prostu co się dzieje w gabinecie, żeby on nie uczestniczył w tym, nie poruszać tematu lekarza przy pierwszej, drugiej wizycie, a potem powoli zacząć rozmawiać. To nie jets powiedziane,ze jak pójdziesz z nim do lekarza to musi , zostać zbadany. Ja też robiłam tak, że mówiłam, że jeżeli nie jest gotowy na badanie to przyjdziemy innym razem.(tak było z MIłoszem, też nie lubiał stetoskopu jak miał tam, 2-3 lata, ale przyczyna była taka,że zimny, chociaz lekarka zawsze ogrzewała, potem przykładała mu do reki i pytała czy może byc taki ciepły czy jeszcze ma ogrzać).