Ja nie pojmuję tych ingerencji. Jeżeli mam możliwość zapisania dziecka na tańce w przedszkolu, to jestem szczęśliwa, że nie muszę z nim jeździć np. przez pół miasta i szukać takich zajęć dla malucha. Moje dziecko uwielbiało te zajęcia, a ja byłam zadowolona, że mi tańczący mężczyzna rośnie.
Cieszyłam się, że nie siedzi tylko w grupie i nie robi ciągle tego samego, może się rozwijać. Ja za to płacę i to mi odpowiada. On czekał cały tydzień na dzień z tańcami.
Mówi się o zrównaniu szans wszystkich dzieci, żeby ci których na to nie stać nie byli pokrzywdzeni. To jest argument za tym, że ci których stać też nie mogą. Moje dziecko w przedszkolu miało szeroki wybór zajęć dodatkowych i nie chodziło na wszystkie, nie zwariowałam żeby wszystko wybrać. Nie czuło się pokrzywdzone, że mamusia nie zapisała go np. na angielski, choć jak zobaczyłam urywki z lekcji angielskiego, które chyba Tvn nakręcił w naszym przedszkolu, to stwierdziłam, że fajny ten angielski i że Korni coraz większy, to może w tym roku pójdzie (jednak okazuje się, że nie pójdzie).
Ludzie, którzy pracowali z tymi dzieciakami w przedszkolach stracą pracę, dzieci będą miały mniejsze możliwości rozwoju, atrakcyjność przedszkola też będzie mniejsza.
Wydaje mi się, że MEN chce zachęcić tych których na to stać do posyłania dzieci do prywatnych przedszkoli, bo tam będą miały dzieci wszystko, a państwowe przedszkola pozostaną przechowalnią dzieci, dla najuboższych
Jak moje starszaki chodziły do przedszkola gimnastyka korekcyjna była obowiązkowa dla wszystkich dzieci i nikt za to nie płacił dodatkowo. Jak Korni poszedł do przedszkola były już to zajęcia dodatkowe i trzeba było płacić. Teraz gimnastyki może nie być wcale, nawet gdyby rodzicie chcieli za nią płacić.