Moje dzieci przyzwyczajone są do tego, że pracuję w domu, dużo a czasem bardzo dużo, w dzień, w nocy, w weekendy i święta, czekam miesiącami na płatności za projekty i ciągle coś jeszcze muszę zrobić i zapłacić w związku z prowadzeniem firmy.
Nagle dostałam pracę, na etat czyli 8 godzin dziennie, jadę tam ok 30 min.
Do tego oprócz krzesła mam wielką rehabilitacyjną piłkę do siedzenia, jak mi się zbierze ochota na zmianę pozycji (czyli przez osiem godzin kiwam się na piłce)
Moja córka, po kilku dniach od mojego pójścia do pracy:
- mamo, o której wychodzisz do pracy?
- o 8.30
- a o której wracasz?
- o 17.30
- no proszę (westchnęło dziecie z zachwytem), późno wychodzisz, wcześnie wracasz, siedzisz na piłce, nie pracujesz w weekendy i jeszcze ci za to płacą! Marzenie nie praca!
A ja sie martwiłam, że zostawiam dzieci same na cały dzień bez ciepłego obiadku podanego pod nos...
--------------------
Żyrafo - mama Joanny (2000) i Marianny (2002)