CYTAT(dasza @ Fri, 05 Oct 2012 - 20:39)
Lora,
Bianko, jak to dobrze, że się odzywasz, wspierasz na duchu potrzebujących i dzielisz się swoim doświadczeniem
Dla mnie jesteÅ› wielka. Takie osoby jak ty sÄ… bardzo potrzebne.
Dasza dziekuje Ci za mile slowa.
Narobilam troche glupot i niestety stracilam szacunek do samej siebie. Z perspektywy czasu nie zaluje w sumie. Zrobilam wiecej niz powinnam zeby ratowac malzenstwo swoje i pomimo tego ze stracilam poczucie wlsnej wartosci to dla moich tesciow jestem wielka.
Przeszlam wiele. Sprawa rozwodowa jeszcze w tym miesiacu. Niczego wczesniej nie bylam tak pewna jak tego ze nie chce byc zona tego pana.
Moim celem bylo przestac kochac....i udalo sie.
Dlugo mylilam uzaleznienie emocjonalne z miloscia.Wiele czytalam i wiedzialm ze mozna sie z tego wyleczyc.Nie wierzylam ze mi sie uda...a jednak...
Jestem prawie uzdrowiona.Daje czas czasowi.
Nie tesknie za nim nie mysle o nim nie chce nic od niego.Dobrze mi bez niego.Dobrze mi z moimi dziecmi bez niego...zaczynam dostrzegac wiele mozliwosci ktorych wczesniej nie widzialam.
Wiem ze bede miala gorsze chwile ale ktoz ich nie ma? ale wiem tez ze nie bede w wiecznej zalobie porozwodowej. Rozwod traktuje jak wielka szanse na nowe lepsze zycie.
Wiem tez ze nigdy nie wchodzi sie dwa razy do tej samej rzeki.
Coz moge wiecej napisac...moze tylko to co napisala bardzo madra osoba pod ktora moge sie podpisac gdyz napisala o mnie..
"doskonale znam emocje które opisałaś, one są normalne na pewnym etapie, i takie ambiwalentne......to taki etap
jeszcze kochamy a momentami nienawidzimy, bo nienawiść w takiej sytuacji to tylko inna strona miłości, nie da się przestać kochać tak natychmiast zwłaszcza jak się budowało miłość i bliskość przez wiele lat, i co gorsze projektowało się swoje uczucia na męża, i tak trudno zrozumieć że on tak naprawdę miał zupełnie inne uczucia, nie takie jak my, co nie znaczy oczywiście że nie miał dla nas uczuć, bo miał, jakieś tam ale swoje, zupełnie niezrozumiałe choć ponoć wielkie i prawdziwe...ale jakiej jakości?
Przez pierwsze lata po rozstaniu wszystkie czujemy się podobnie...strasznie...i tęsknimy i cierpimy...i czasem pragniemy powrotu za wszelką cenę ...a czasami pragniemy umrzeć aby już nie bolało..............to taki etap
jeśli ON wróci na takim etapie ...to jeszcze chcemy, bo jeszcze nie potrafimy nie chcieć
ale potem następują inne etapy...a w końcu już nie chcemy, czas robi swoje....po czasie już nie chcemy, naprawdę nie chcemy
ja kiedyś przeszłam wszystkie etapy..............kiedyś
i pamiętam
był taki moment że odrzuciłam emocje na bok (nie uczucia tylko emocje)....spokojnie przyglądałam się , analizowałam i .........cos zauważyłam
w czasie spotkań z mężem, nieuniknionych choc je ograniczam do minimum i unikam
że nie czuję się dobrze w jego obecności
obecność drugiej bliskiej kochanej osoby powinna być relaksem, szczęściem, czymś dobrym, w towarzystwie takiej osoby powinniśmy odpoczywać i być sobą, i dobrze się czuć z tym
a ja przy nim czuję się okropnie...takie nic, gorsza od dwóch miliarów kobiet na tym świecie które są młodsze ode mnie, inne i obce, a mam swoje lata
Nawet 5 minut spędzone w jego towarzystwie są dla mnie nie do zniesienia........przy nim nie czuję się kobietą a nawet człowiekiem
gdy pomyślę że z jakiegoś powodu miałabym znowu z nim być.....nie wyobrażam sobie tego
nie chcÄ™
dobrze i wartościowo czuję się przy wszystkich ludziach na tym świecie tylko nie przy moim byłym mężu
teraz odpowiem ci szczerze na twoje pytanie
gdyby chciał powrócić i nawet prawdziwie zmienić się (w co nie wierzę)............to ja nie chcę, nie zgodziłabym się na to
nigdy nie chciałabym powrócić do poprzedniego życia w którym tak naprawdę nie istniałam nawet jako człowiek, choc bardzo kochałam
Teraz jest mi dobrze, jest szczęśliwie............ja odzyskałam siebie, siebie z czasów przed poznaniem tego byłego męża...a zabawne jest to... że nie mam rozwodu, i nie mam zamiaru nawet starac się o rozwód, nie jest mi potrzebny (może kiedys będzie potrzebny).......ale moje małżeństwo jest dla mnie zakończone na zawsze
a najważniejsze że znowu jestem szczęśliwa właśnie dlatego że uwolniona jestem emocjonalnie od tego który skrzywdził mnie najbardziej ze wszystkich ludzi na świecie
stwierdzam że przez wszystkie lata bycia z nim, znałam tylko maskę jaką miał na mój użytek, a kim był to nie wiedziałam, ja kochałam tę maskę i moje wyobrażenie o nim, a nie tego kto krył się za ta maską.
Takiego jakim jest naprawdę, nie chciałabym nigdy w życiu, z takim nie weszłabym w małżeństwo i rodzinę, takiego nie pokochałabym.
Odzyskałam życie, gdybym pozwoliła mu wejść ponownie w moje życie, znowu zniszczyłby mnie , przy nim niemożliwe jest życie w szczęściu.
A teraz żyję w szczęściu.
I niech tak zostanie.
jęśli ta liczba przy twoim niku to twój wiek...to ja jestem starsza od ciebie znacznie
nie pamiętasz siebie z czasów młodości ...ale na pewno pamiętasz swoje samopoczucie, pogodę ducha i tego że się czułas dobrze ze sobą, pomińmy zwykłe niepokoje młodości czy młodociane kompleksy, ale był to czas gdy nie znałaś bólu który w sobie teraz masz
i o to chodzi
czas pomaga
na miejsce pustki wchodzi nowe, powoli wypełnia się pustka czymś innym
trzeba czasu
nie masz wpływu na przeszłość nie zmienisz tego co się stało
ale przecież żyjesz tu i teraz
każda chwila jaką przeżywasz jest twoja i dla ciebie
masz wiele jeszcze lat do przeżycia i niech to będzie szczęśliwe życie (z nim czy bez niego)
nikt nie zna sposobu jak zostawić cierpienie za sobą, chyba trzeba je przeżyć, ono kiedyś spłyci się
ja zaczynałam od zera, z nokautem w psychikę, z pustką absolutną, świat się zawalił, sama wymogłam wyprowadzkę męża więc doszedł mi ból rozstania
Pierwsze trzy lata były bardzo ciężkie, sama wiesz jak to jest
teraz minęło już 7 lat i jest dobrze.......wreszcie jest dobrze
Wiele osiągnęłam w tym czasie, więcej niż przez całe małżeństwo, nawet nigdy nie wiedziałam ile potrafię i co osiągnę
i odzyskałam uśmiech i pogodę ducha
pisałam już że wybrałam pozostanie w samotności (bez szukania partnera), ale nie jestem osamotniona
okazało się że moja samotność wzbogaciła moje życie
a gdy byłam w małżeństwie to nawet nie wiedziałam czego jestem pozbawiona, dopiero teraz to wiem i momentami zdumiewa mnie jak mogłam poprzednio tak życ i jeszcze uważać się za szczęśliwą, a miałam coraz mniej i mniej, przestawalam istniec i nawet nie zauważałam tego.
Nie bałam się skoku w nieznane, bo po tym co mnie spotkało już się niczego nie bałam, naprawdę niczego.
Mam zrozumienie dla kobiet które chcą powrotu męża i odbudowania życia z nim, to pragnienie to wielka siła, czasem nie sposób jej nie ulec., zwłaszcza jak dalej kochamy i jak nie wyobrażamy swego istnienia bez tego kogo kochamy.Ta siła powoduje że wierzymy że on się zmienił i się naprawił.
Ja jestem absolutnie pewna że mój były mąż się nie zmieni najwyżej będzie jeszcze lepiej oszukiwać.
ja wybrałam drogę odkochania się,
przestac kochać ...to był mój cel
DziÅ› jestem uzdrowiona,"
Wszystkim na rozdrozu zycze sily i konsekwencji.
Ten post edytował Bianka sob, 06 paź 2012 - 12:06