Dobra kurka wodna - jest jak w raju czy też innej czystej krainie
. Prawie noc, temat jak zwykle skręca sobie do Buenos, i gadamy o chałupach.
Z podłogami i wogóle jest pewien kłopot - z jednej strony mam ambicje i gorącą potrzebę jedzenia prosto z podłogi - czyli jak mi jakiś smakowity kąsek wypadnie to go mogę wsunąć - z drugiej prawda jest brutalna - nigdy nie miałam na tyle czystych podłóg. Ale bym chciała chyba.
Dlatego z powodu wdrukowanej przez moją mamę potrzebę sterylności chciałam ten amerykański, plastikowy domek.
Ale ten projekt - ciepłego, domowego klimatu tkwił we mnie gdzieś na tyle głęboko, że jak mi architekt wyrwał tą potrzebę swojskości z serca zachwyciłam się i poczułam serio szczęśliwa.
Ja bym zrobiła te panele wszędzie z całą pewnością gdyby nie Twoje posty Rosa i gdyby nie mój architekt (kolejność niezobowiązująca
).
Taki dom zmusza człowieka żeby się zastanowił jaki jest - ja tego jeszcze nie wiem do końca dlatego Was pytam.
Jeżeli chodzi jeszcze o wygląd domu i wrażenie jaki robi - to opiszę historyjkę, która miała miejsce w sobotę - dzień kobiet dodam. W dzień kobiet powinno się siedzieć i pachnieć i czekać na kwiatki. Kwiatki dostałam a w ramach relaksu postanowiłam oddać mojemu wielkiemu ojcu dzieci. Prawie wszystkie ale jak się człowiek pozbędzie 3/4 stada to jakby wcale nie miał kóz. Cudowne uczucie - tylko ja, mąż i zupełnie nieszkodliwy potomek.
Ja jednak zamiast usiąść jak uczciwy człowiek i wypić kawę - zabrałam się za porządek a właściwie za mysie podłóg - sama bo chłop ma złamaną rękę i nie może za dużo - odkurzyłam olbrzymi dywan (tak tu się całkowicie zgadzam - podłoga i małe dywaniki, które da się wytrzepać i wyprać), zamiotłam podłogi i wymyłam taką super szmatą odziedziczoną po mamie.
W połowie pracy gdzieś o 21 mąż zapytał co i po co to robię. Odpowiedziałam, że każdy ma swoje marzenia i je relizuje i żeby dał mi spełnić moje - marzenie o czystej podłodze, która nie zostanie zbeszczeszczona przez 3 pary rąk i nóg. Potem co już nie ma znaczenia upiekłam mufinki i z czystym sumieniem usiadłam szczęśliwa. Było ciasto, było czysto.
I ta scenka z przed kilku dni świadczy, że powinnam mieć panele i kafelki z mikroskopijnymi fugami.
Ale z drugiej strony mieszkam teraz w mieszkaniu gdzie są chyba 50 letnie albo i starsze deski i mieszkanie to nadaje się do generalnego remontu i te deski strasznie skrzypią i są poniszczone ale przyjemne, bo ciepłe i takie no swojskie. I poza kilkoma chwilami szaleństwa nie przeszkadza mi to co z całą pewnością mieści się w szparach, a co byłoby niezykle interesujące gdyby obejrzeć to pod mikroskopem. Więc jednak deski.
Deski głównie dlatego, że tak przeczytałam a nie dlatego, że sama mam pewność. Sama to mam rozdwojenie osobowości lekkie na szczęście.
A co do lodówki z kostkarką - mój architekt (no muszę o NIM pisać mój bo jest cudny jako facet też i ma taki cudny akcent śląski) umieścił ją w spiżarce, a obok zrobił taką wnękę w której mają byc urządzenia typu piekarnik i inne piekące (właściwie nie wiem co) w każdym razie wnęka może mieć około 60 cm więc lodówka o normalnych rozmiarach też by tam weszła.
Teraz mam też spiżarkę (chłodną) i lodówka, którą mam świeci pustkami, bo większość rzeczy przechowuję w spiżarce.
I nie wiem czy spiżarkę mieć wolną i całą do dyspozycji (ostatnio kupuje po zgrzewce mąki, mleka, cukru i mój lęk, że jak przyjdzie kataklizm zostaniemy bez jedzenia zmalał), a we wnękę wstawić lodówkę, a piekarnik będzie w dolnych szafkach (wiem nie jest to wygodne) czy faktycznie mieć lodówkę schowaną w spiżarce. Tak czy inaczej taka wielka jest mi niepotrzebna - chyba , że są małe z kostkarkami.
Wiesz co Rosa - chrzanić co to jest kilka metrów tego czegoś czym się doprowadza wodę. Niech robią mi dodatkowe wyjście (gdzieś w spiżarce albo we wnęce myślę o tym cały czas). W końcu nie po to mam 2000 metrów ogródka, żeby stał odłogiem. Imprez letnich będzie masa - przyda sie lód do drinków.
O matko niech mnie ktoś uchroni przed drogimi bateriami do zlewów, bidetów, wanien, natrysków i umywalek - bo im głębiej w las tym potrzeby coraz większe, a muszę na czymś oszczędzić.
No ,a tak dla podzierżenia rozgawora to co sądziecie o białych blatach w kuchni - zawsze miałam takie kropkowane i zawsze było fajnie bo nie było widać okruszków i że są brudne. Ale jak kiedyś przetarłam taki w okolicy parapetu to mi się słabo zrobiło - może lepiej mieć taki śnieżnobiały żeby mobilizował do mycia i ścierania ?
Pozdrawiam