jaAga co za dziadostwo siÄ™ Was czepia! Zdrowiej. A jak dziewczynki?
Zazdroszczę Wam straszliwie spotkania! Nie mogę się doczekać wrażeń, zdjęć i innych takich.
Wyobraźcie sobie, że historia z urodzinami ma niekończący się ciąg dalszy. Kto zgadnie? Chyba nikt... bo to co się dzieje to przechodzi ludzkie pojęcie.
Wczoraj w godzinach pracy zadzwoniła do mnie jedna z mam jubilatek. Pomijając fakt, że nie wiedziała z kim rozmawia (chyba obdzwaniała wiele osób) po niedługim wstępie w klimacie, że jej córka nie bawi się byle czym, ma określony gust, wiele zabawek oddała bo nie są w jej stylu, zapytała czy złożę się z mamą X (którą ledwo znam!) na prezent i wierzcie mi, miała na myśli coś konkretnego, ale nie dokończyła. Powiedziałam grzecznie, że cały ten pomysł uważam za średni, że może i jest sensowny w gronie rodzinnym lub bliskich przyjaciół, ale my w większości jesteśmy dla siebie obcymi ludźmi i że cała ta akcja jest niezręczna... Na to ona co ma kupić Michałowi do 100 zł, bo chce spełnić jego marzenie (!). Ja na to znów, że od spełniania marzeń to my z M jesteśmy i, że generalnie nie przywiązujemy wagi do prezentów, że akcent w wyprawianiu urodzin kładziemy na zupełnie inne sprawy, a 100 zł to za dużo jak na okazję i okoliczności, na co ona, żebym wyluzowała, bo się z kimś złoży. Stanęło na tym, że odmówiłam udziału w urodzinach dziewczynek, przeprosiłam, że muszę wracać do pracy.
Dziś w szafce Miśka kolejne zaproszenie na tę imprezę, zmieniona jest data i miejsce
Cała reszta jak sądzę (lista) obowiązuje nadal, bo dziś dla odmiany zadzwoniła do mnie inna mama z zapytaniem co Misiowi kupić, bo ona jako mama córek się nie zna, a na moje j/w powiedziała "bo wie pani teraz to takie są oczekiwania..." i miałyśmy o czym rozmawiać przez wiele minut