Ja z takim problemem zetknęłam się raz, ale pośrednio. Po dwóch latach od kupna mieszkania, US zażądał od mojego męża informacji, z jakich środków zostało zakupione.
Uruchomione zostały wszelkie możliwości, czyli pisemne oświadczenia od bliskiej rodziny o darowiźnie (w wysokości zwolnionej od podatku); rodziców - każdego z osobna i dziadków + pożyczka, którą zaciągnęliśmy + środki własne (oszczędności), które można było dobrze uzasadnić. Na szczęście to wystarczyło i mnie już nikt nie wzywał, żeby się tłumaczyć.
Nasze środki były głównie na umowę przedwstępną, opłaty notarialne, podatkowe, itp. Darowizny od dziadków, rodziców męża i pożyczka były w większości na wykończenie (w niewielkiej części na zakup mieszkania).
Tak naprawdę większość środków pochodziło od moich rodziców, bo de facto kupili mi mieszkanie. Znalazłam tanie - wtedy kiedy koszt metra wynosił 4-5 tysięcy lub nawet więcej, my kupiliśmy mieszkanie za 1950 zł za metr (nowe, do wykończenia). Po egzekucji komorniczej dla podwykonawcy firmy, która zbankrutowała.
Mój tata nie mieszkał wtedy w Polsce, więc dla polskiego US jego dochody były całkowicie poza kontrolą - dostał prywatną pożyczkę od swojego szefa - nieoprocentowaną, resztę z banku, ale jego szef, był/jest dyrektorem tego banku, więc pomógł załatwić korzystny kredyt. Ciągle mam część "długu" do spłacenia rodzicom.
--------------------
Ula
mama Weroniki
Powiem to teraz bardzo powoli, bo widzę, że cierpisz na bardzo poważny przypadek półgłupstwa
Pingwiny z Madagaskaru