Fiefiora, nie mam słów by Cię pocieszyć, 3 miesiące temu przechodziłam przez coś podobnego.
U naszego Cezara na rtg wyszły guzki na płucach i jakiś dziwny twór w okolicach żołądka. Ani rtg, ani usg, ani badania krwi nie dawały jednoznacznej odpowiedzi co to. Cazar słabł, pojawiło się krwawienie wewnętrzne, dlatego że wszystko potoczyło się bardzo szybko i do końca jeszcze wierzyłam, że ten dziwny twór to ciało obce. Na stole operacyjnym, okazało się, że to wielki guz. Byłam przy operacji i mogłam podjąć decyzję czy guz usuwamy, czy kończymy leczenie. Pozwoliłam mu odejść i byłam spokojna, że to była słuszna decyzja. Miałam poczucie, że zrobiliśmy wszystko co było w naszej mocy, nie walcząc za wszelką cene...
To moje przekonanie słuszności decyzji zawdzięczam naszemu wetowi, do którego mam wielkie zaufanie, który pozwolił mi przez ostatnie dni uczestniczyć we wszystkim co dotyczyło Cezara, który rozmawiał ze mną jak równy z równym. Po raz kolejny, ten człowiek pokazał również jak dobrym jest psychologiem.
Ostatnie dni w 100% poświęciłam seniorowi, to był czas potrzebny mi, mojej rodzinie na oswojenie sie z tym co nieuniknione, pożegnanie się z przyjacielem i zebraniem w sobie siły na ostatnią decyzję.
Fiefiora, piszę to tylko po to, byś miała świadomość, że gdy przyjdzie ta chwila będziesz wiedziała co robić. Teraz wykorzystaj ten czas najlepiej jak potrafisz
Pozwól jej biegać za patykami, bawić się z dziećmi, cieszcie się sobą
To piękny czas