Moim rodzice też nigdy nie chcieli słyszeć o koniach. A marzyłam o tym odkąd skończyłam 9 lat. Jak dziś pamiętam jak w trzeciej klasie podstawówki byliśmy na wycieczce szkolnej w stadninie. Były oprowadzanki na koniach itd. Od tamtej pory tylko o tym myślałam. Z czasem to trochę ucichło bo wiedziałam, że nie mam szans na naukę, ale gdzieś pod skórą to czekało. Aż w końcu skończyłam liceum i zaraz po maturze poszłam do pracy, jednocześnie poznałam pewnego chłopaka (obecnie męża) który nie potrafił odmówić mi niczego
I tak w tajemnicy zaczęłam uczyć się jeździć, jak brakowało mi na jazdy z pensji, to chłopak dokładał. Łatwo nie było, bo praca w dzień, w weekendy studia zaoczne na które też musiałam mieć kasę i jeszcze gdzieś musiałam wcisnąć chociaż godzinkę jazdy. W końcu przyznałam się rodzicom, oni się tylko popukali w czoło i powtórzyli że złotówki nie dołożą do tego żebym mogła się zabić
Na szczęście mąż doskonale rozumiał co do pasja, po ślubie zajmował się dziećmi, gotował itp. podczas gdy ja nawet pół dnia mogłam siedzieć w stajni.
A od jakiegoś czasu coś przebąkuje że może sam też by zaczął jeździć.
W każdym razie nauczyłam się, że swoim dzieciom nigdy nie zamknę drogi do ich pasji. Owszem jazda konna jest niebezpieczna, czasami boli i to bardzo. Często zdarzają się wypadki nawet przy najspokojniejszych koniach. Ale wiem już sama po sobie, jak bardzo można unieszczęśliwić dziecko, któremu nie pozwalamy się realizować w tym co kocha. Mój starszy syn ma 8 lat, lubi konie ale boi się wsiadać, do niczego nie zmuszam. Za to córka (6 lat) zachowuje się jakby w siodle się urodziła. Już teraz widzę, że rośnie z niej dobry materiał na zawodnika. Jest zawzięta i do tego odważna, na pewno będzie sobie świetnie radzić.