co do nalogu biegania to mysle, ze moge cos na ten temat dorzucic. otoz, moj maz biega od x lat i dopoki bylo to zupelnie amatorskie 2 razy w tygodniu to bylo calkiem ok. ale jak zaczal dzialac w klubie, jezdzic na biegi (i odnosic sukcesy) to juz mialam troche dosc. mialam dosc sluchania o wybieganiach, planach treningowym, prowadzeniu grupy biegaczy, jego bezustannym siedzeniu przy telefonie bo dzialal w organizowaniu imprez biegowych itp. zdawalam sobie ujednak sprawe z tego, ze nie moge mu zakazac biegac, unieszczesliwilabym go w ten sposob. a moj wklad w jego zycie biegowe ograniczal sie do pieczenia plackow na imprezy, co mnie nie satysfakcjonowalo. by nie miec ciaglego focha, czego u siebie nie cierpie ale tez i zapanowac nad tym nie moge, po prostu sama zaczelam biegac. poczatki byly dla mnie trudne, bo podeszlam do biegania z niechecia. ale po 2 tygodniach systematycznego biegania (najpierw sprawdzalam sie na biezni)efekt byl taki, ze sama sie uzalenilam i zrozumialam jego pasje, bo wczesniej nie moglam tego pojac. ja nie zapisalam sie do klubu ale biegam z przyjemnoscia teraz. najwieksza frajde sprawia mi wspolne bieganie, biegniemy razem po 10 km i uwielbiam to. na biegi zaczelismy brac syna, organizatorzy czesto organizuja biegi rodzinne, albo inne atrakcje dla dzieci. przy organizacji syn z mezem duzo jezdzili, syn poznawal od "kuchni" sprawy organizacyjne przy planowaniu tras biegowych, byl nawet gwizdkowym
(mowa to oczywiscie o biegach amatorskich) nalog naprawde tez laczy.w naszym przypadku zadzialal in plus. zaluje tylko, ze lato sie skonczylo