w ogóle się czuję jak dinozaur jak czytam ten wątek
w nieprofilowanej wanience jedna osoba nie da rady wykąpać dziecka? ja kąpałam dwójkę w najzwyklejszej, bez żadnych odpływów ani stojaka. No ale to tłumaczy, dlaczego byłam taka zmęczona a dzieci takie rozryczane
.
WracajÄ…c do tematu:
hitem jest (nadal) termometr douszny, tylko kupiłam go zdecydowanie zbyt późno - jak dziewczynki miały 4 lata. Do ok. 1,5 roku mierzyłam im bez problemu temperaturę w pupci, a potem do czasu kupienia termometru dousznego ... po prostu nie mierzyłam, bo nie wytrzymywały tych 5 minut z termometrem pod pachą.
kitem była elektroniczna niania - bo cały czas szumiała a każdy odgłos dzieci i tak słyszałam lepiej "gołym uchem". Potem oddaliśmy ją znajomym i dla nich była hitem - więc nigdy nic nie wiadomo.
pieluchy tetrowe były w ruchu cały czas - jako osłona przedsłoneczna, podusia w łóżeczku, do zasłaniania czółka przy zasypianiu. A potem miałam świetne ścierki
żałuję, że nie miałam lepszego laktatora - odciągałam pokarm przez 6 miesięcy.
nosidełka też były przydatne, bo dziewczynki wolały być noszone niż wożone - no i przydawało się, jak na spacerze jedna zasnęła w wózku a druga darła się jej nad uchem (wtedy lądowała w nosidełku).
największym hitem były foteliki samochodowe-nosidełka (z biegunami do bujania) - w użyciu były non-stop, dzieci w nich spały w ciągu dnia, itp.
Nie cierpiałam drewnianego wysokiego krzesełka - blat nie miał podwyższonego rantu, więc wszystko na blacie szybko sfruwało na ziemię. Poza tym siedzisko było za duże i dzieci swobodnie wychodziły z krzesełka (pasy zakładane na ramionka nie sprawdziły się, znacznie lepsze były takie przytrzymujące dziecko w biodrach - z Ikei). A to co po rozłożeniu niby ma być stolikiem z krzesełkiem - szkoda słów.