Ja dziś byłam w RODK z cała rodziną, pojechałam z dobrym nastawieniem, a wyszłam z koszmarnymi wrażeniami
Liczyłam raczej na zwykłe rozmowy a nie zarzuty.
Zaświadczenie do pracodawcy dostałam bez problemu.
Nie wiem tylko dlaczego ta rozmowa kierowana jest tak jakbym siedziała na ławie oskarżonych.
Najbardziej zabolało kiedy miałam wytłumaczyć się z tego co ja robię że mi tak dzieci chorują. Wtedy się rozpłakałam bo wszyscy wiedzą że chodzę po ścianach z niepokoju o Emilkę i szukam dla niej jak najlepszego leczenia i w ogóle pokroiłabym się żeby ona była zdrowa. A tu kolejne oskarżenia i wymóg usprawiedliwiania się z ich chorób. No i jeszcze że nie radzę sobie z emocjami, bo sie rozpłakałam. Oczywiście ci, którzy czekają na diagnozę, czy ich dziecko, w dodatku córeczka, ma do końca życia chorować na syndrom Touretta są zadowoleni, mówią o tym z uśmiechem i łykają tą "niedogodność" jak bułkę z masłem.
Ten post edytował Silije pią, 25 maj 2012 - 17:39