Na to ostatnie Ci obiektywnie nie odpowiem bo sama jestem zamieszana poniekąd w konflikt mój mąż-Exiowa
Czasami żałuję, że w to zabrnęłam (w konflikt znaczy) ale z drugiej strony, jakby cofnąć czas, to nie stałabym z boku przez cały ten czas, bo wiem, że beze mnie M by nie zaszedł tak daleko w walce o dzieci. Nieee, to nie prózność moja tu przemawia ...
Chodzi mi o to, że zarażam go uporem, konsekwencją i ... nadzieją, że będzie ok
Jak byłby sam albo miał kogos kto go nie mobilizuje, to nie miałby odwagi wszczynać wszystkich tych procedur, a tylko dzięki nim ma obecnie kontakt z dziecmi. Cierpiałby w milczeniu, z nadzieją że mooooże kiedyś dzieci zrozumieją i przyjdą po wytłumaczenie do niego, a OPn wtedy im powie, że cały ten czas je kochał, tylko okoliczności były .... takie a takie....
My chcemy zabrać dzieciaki do ZOO, bo jeszcze nigdy nie były. Nie damy rady przy tym systemie widzeń. Moglibyśmy wyjechac od nich z domu o 10 a musieli odstawić z powrotem o 18. 4 godziny trzeba liczyć na drogę. Zostają 4 godziny na zwiedzanie ZOO, jakieś posiłki, inne atrakcje... Wszystko byłoby na łeb na szyję a jeszcze nie daj Boże jakaś obsuwa z czasem (a w drodze przecież to różnie bywa) i wtedy mamy na karku policję, sąd i kuratorów. Złożyliśmy teraz wniosek o ukaranie i "oodanie" nam odwiedzin ale jak da radę to te utracone odwiedziny (4xpo 8 godzin) będziemy chcieli zamienić na jedne od 8 do 20 z możłiwością wyjazdu do Wrocławia.
Kiedyś, jak jeszcze był stary wyrok, dzieci w miarę chętnie jeździły i mo
gły teoretycznie u nas nocować, też się przymierzaliśmy do tego wyjazdu. Exiowa wtedy gadała, że absolutnie nie wyraża zgody, bo dzieci mają chorobe lokomocyjną a poza tym były ostatnio z nią w ZOO. Szkoda, że dzieci nie kojarzą tego wyjazdu. Pytają co to jest ZOO i mówią że chciałyby pojechać.... bo nigdy tam nie były. Nawet ZOO widocznie jest złe, jak tatuś chce je tam zabrać