Magdula, u nas problem osiągnął extremum w zeszłym roku. Pisk, zatykanie buzi rękoma, zwiewanie. Było i tak, że niektóre potrawy, choć wzięte do buzi- 'rosły' w ustach, tzn, gryzł, mielił ale nie łykał.
Do tej pory "terapią" w domu było: 'jesteś głodny, jesz, nie jesteś, czekasz do kolejnego posiłku'. Często wzgardzone kotlety z obiadu kazał sobie podawać na kolację
Wie jednak, że cokolwiek, ale MUSI zjeść, ale wziął się znowu na sposób- dzióbnie, skubnie i mówi, że już nie jest głodny. Nie wiem czy dobrze kombinuję, ale wymyśliłam, że siedzimy razem przy stole aż wszyscy się najedzą. Liczę, że może będzie dojadał jakoś siedząc z nami. Póki co efekt marny, chyba,że ma dobry dzień
Teraz je, cokolwiek zjada (czasami ma okresy, albo tylko dni, że jest już świetnie). Wg mnie postęp jest ogromny w jedzeniu mięsa, którego odmawiał konsekwentnie od 2 urodzin około (i o dziwo wyniki przez ten czas idealne).
No właśnie, nagradzanie. Wydrukowałam sobie nawet tabelę do nagradzania ze strony super niani
Do tej pory nagrody, czyli na przykład wspólne wyjście do bajkolandu (sali zabaw), na niewiele się zdały. On w chwili jak ma jedzenie przed nosem ma gdzieś nagrody.. po prostu nie zje i tyle, nic innego do niego nie dociera, tylko własne "NIE".
Ale może jak na tej tablicy naocznie zobaczy że punkty dostaje, to może się przełamie. mam nadzieję..
Musi się przełamać, bo on głód czuje na pewno- ileż to razy gmera w szafkach szukajac słodyczy- nie znajduje.
Dzisiaj Mariuszowi płakał rano, że on nie chce do żłobka
zła jestem już na tę kobitę, a wydawała mi się taka ciepła i dobra