Młody odpieluchowany na tą chwilę tzn. na noc tylko zakładamy pieluchy (jedynie raz obudził się z zupełnie suchą). Tyle, że on... nigdy nie sygnalizował, że chce się załatwić
. Teraz też nie
. Na początku były wpadki, owszem, ale zdjęłam wszystkie dywany i latałam ze ścierką po domu. Stopniowo było coraz lepiej. Ja sama mu przypominałam, pytałam czy chce siusiu, sadzałam na nocnik co ok. godzinę i wpadki w końcu ustały. Teraz za to jak chce się załatwić to sam sobie nocnik bierze i sam sobie radzi. Nadal nie woła. Ostatnim naszym hitem jest to, że na dworze załatwia się pod krzaczek, z moją pomocą. Natomiast w zeszły weekend, jak byliśmy na działce zaskoczył mnie totalnie - bo SAM załatwił się pod krzaczkiem
.
Z mową jest średnio. Nie mówi prawie zdaniami tzn. jakieś tam "jedzie autobus", "idziemy dalej", "mama kocham Cię" mu wychodzi... Ale ogólnie nieskładne te jego zdania bywają. Przypadków prawie nie używa. Dla niego to nie problem jeśli powie "Adaś autobus" (czyli Adaś jedzie/chce jechać autobusem). Za to pojedynczych słów jest coraz więcej. Niewyraźne z reguły, ale są.
Ogólnie psycholog jest z niego zadowolona, ładnie z nią pracuje, rozwiązuje zadania na jego poziomie wiekowym, coś tam mówi (pojedyncze słowa, pytany na przykład o coś). Ale logopeda już się nim nie zachwyca. Z nią jakoś nie bardzo chce Młody współpracować i ogólnie twierdzi, że często Adam zachowuje się jakby jej nie rozumiał, źle odpowiada, nic nie mówi... Tyle, że z logopedą ma zajęcia sam na sam, a z psychologiem nie (tzn. ja też uczestniczę, głównie siedząc i milcząc obok).
Starsza we wszystkim była szybsza tzn. w siedzeniu, chodzeniu, mówieniu, odpieluchowaniu... Jak szła do przedszkola w wieku 2 lat i 10 mies. to już nie wiedziałam co to pieluchy. Spała też od dawna bez.