Zupożerna raczej nie jestem, moja rodzina także niezbyt. Niemniej jednak, kiedy na dworze chłód lubię się rozgrzać zupką. Leniwa też jestem - zupy tylko z mrożonki, bo obieranie i krojenie warzyw do jedzenia zup zniechęca mnie całkowicie. I tu dylemat - czy tę mrożonkę to gotować na kościach (skrzydełka, udko, kości wieprzowe) i podsypywać vegetą czy innym warzywkiem. Czy też może darować sobie moczenie gnata i gotować po prostu na kostkach rosołowych??
Tu dodam, że sam gnat (znaczy zupa na nim), bez podsypania chemią jest dla mnie mało zjadliwy.
Jak myślicie - jest jakaś różnica w "zdrowotności" takiej zupki?? Bo jakoś mi się tak wydaje, że ta na kościach i z vegetą mniej szkodliwa od tej na kostce. Czy to przypadkiem nie siła sugestii??
pozdrawiam,
skanna
P.S. Uprzejmie proszę przeciwniczki vegety i kostek rosołowych o nienawracanie mnie. Mam świadomość, że to chemia, ale i tak nie zrezygnuję