W zasadzie rozważałam założenie tego wątku już wcześniej... Zawsze byłam przeczulona na punkcie tego, jak wychowywane jest moje dziecko. Muszę przyznać, że mam absolutnie fantastycznego syna.
W latach swojego wczesnego dzieciństwa, w zasadzie chowany był bez telewizora, w tym czasie komputera również nie mieliśmy. W wieku przedszkolnym pojawiły się bajki na dvd, dostosowane do maluchowego wieku, więc był to "Bolek i Lolek", "Bajki z mchu i paproci", "Przygody Kota Filemona", "Zaczarowany ołówek" - i cała reszta polskiej "klasyki" dobrych bajek.
Popołudniami w duśkiej tv od czasu do czasu nadawany był również program dla najmłodszych dzieci. Podczas odwiedzin u rodziny, był to ew. kanał Mini Mini, albo produkcje tvp w rodzaju Domisiów.
Ostatnie 2-3 lata w ogóle nie mieliśmy w mieszkaniu telewizora. Hooo, jak dobrze było
I żałuję, że ten etap mamy za sobą.
W każdym razie, pomimo obecności tv, nie mamy dziecięcych kanałów, a Młodzik nie może siedzieć z pilotem w ręku.
Z komputera korzystam tylko ja, Młodzik od czasu do czasu może pograć z moim nadzorem w farmę czy wyścigi na Y8.
Natomiast mimo wszelkich wysiłków, nie mam wpływu na to, co Młodzik robi odwiedzając swoich kolegów. I tak oto dowiedziałam się niedawno, że np. u Rasmusa grali nie tylko w Minecraft, ale też w... GTA... To samo ostatnim razem u Frederika, dzieci - skądinąd rozsądnych, acz dość zajętych rodziców. I wryło mnie.
Nie życzę sobie, żeby mój 9-latek oglądał tego typu obrazy i uczestniczył w tego typu grach. Dość powiedzieć, że sam tego nie lubi, a jedynie musiał, jako, że "gospodarz" miał chęć grać właśnie w tę grę. Zachęcam Młodzika do tego, by robili inne rzeczy wspólnie, by namawiał kolegów na ew. inne gry, ale...
I teraz pytanie, na ile mam wpływ na to, co moje dziecko robi poza domem..? Na ile mogę ingerować, a na ile sobie odpuścić...?