Aktualno¶ci

12 tysiêcy dodatkowych miejsc w ¿³obkach!

12 tysiêcy dodatkowych miejsc w ¿³obkach!

Rz±d postanowi³ kontynuowaæ program Maluch, zapocz±tkowany w 2011, zaproponowa³ jednak jego zmodyfikowan± i rozszerzon± wersjê, nadaj±c mu nazwê MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...

Czytaj wiêcej >

Maluchy.pl logo

Witaj Gościu ( Zaloguj | Rejestruj )

Start new topic Reply to this topic
Start new topic Reply to this topic
7 Stron V  « poprzednia 5 6 7  

Odliczanie czas zacząć

, komunia za płotem
> , komunia za pÅ‚otem
Fragosia
wto, 01 cze 2010 - 13:32
CYTAT(tissaia @ Tue, 01 Jun 2010 - 13:08) *
Fragosia - znam skądś ten kościół, na stopniach którego stoi Arek.. chyba w tym samym dokładnie miejscu i w identycznych okolicznościach ma zdjecie mój brat icon_wink.gif

Tak, tak Azory icon_smile.gif

A ja Ciebie (chyba?) wypatrzyłam w galerii jednego z fotografów krakowskich - ale może się mylę,
wyślę Ci link na priva.

Wiola, piękna komunistka - bardzo ładna sukienka. A plan zrealizowany w 100 %, wszystko się udało?
Czekam na relacje.
Fragosia


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,876
Dołączył: pią, 23 cze 06 - 12:27
Skąd: Kraków
Nr użytkownika: 6,387

GG:


post wto, 01 cze 2010 - 13:32
Post #121

CYTAT(tissaia @ Tue, 01 Jun 2010 - 13:08) *
Fragosia - znam skądś ten kościół, na stopniach którego stoi Arek.. chyba w tym samym dokładnie miejscu i w identycznych okolicznościach ma zdjecie mój brat icon_wink.gif

Tak, tak Azory icon_smile.gif

A ja Ciebie (chyba?) wypatrzyłam w galerii jednego z fotografów krakowskich - ale może się mylę,
wyślę Ci link na priva.

Wiola, piękna komunistka - bardzo ładna sukienka. A plan zrealizowany w 100 %, wszystko się udało?
Czekam na relacje.

--------------------
Mama Asi 20.11.2003 i Arusia 06.09.2001
sdw
nie, 13 cze 2010 - 22:41
No wię, oczywiście wiem, że zdania nie zaczyna się od więc, ale icon_wink.gif No więc rzecz asna, że plan nie został zrealizowany w 100%, ani nawet 50 ale wszystko się udało. Aż mię samą to dziwi. Jedynym nie udanym, a właściwie nie przemyślanym, akcentem była góra zarcia, która przygotowałam. Tak, ja wiem, jak się komponuje menu, swojego czasu bawiłam się w "katering", jak widać jednak ta wiedza mi na nic, gdy przyjęcie organizuję własnym gościom w swoim domu.

Szyki nieco pokrzyżowały mi dzieci, które wygrawszy jakieś tam konkursy musiały być obecne na galach finałowych, które to gale, trzy, odbywaly się w tygodniu poprzedzającym komunię. Z czego jedna we srode, jedna w piatek, a ostatnia w sobotę. Dzięki czemu sobotę miałam rozwaloną i domem moglam zająć sie dopiero od 14.00. A właściwie mogłabym, gdyby nie krawcowa, która spieprzyła mi kieckę. Kieckę przywiózł mi stary w piątek późnym wieczorem. Czasu nie mialam, a na oko wyglądała ok, przymierzyłam ją więc, Bogu dzieki zresztą, ze w ogóle, w sobotę po powrocie z gali. I się okazało, ze kiecka zmieściłaby w biuście wymiona karmiącej krowy. Udałam się więc do marysi krawcowej, by poprawiła schrzanione, co zajęło mi ni mniej ni więcej, a dokadnie dwe godziny. Bo Marysia kawcowa jest już w wieku mocno zaawansowanym i lubi sobie pogadać. A strach ją zosatwić niewygadaną, bo można mieć pewnośc, że zlecone zadanie krawieckie nie zostanie wykonane tak długo, puty Marysia się nie wygada icon_rolleyes.gif Domem zajęlam się więc o wpół do siedemnastej, a chce zanaczyć, iż wówczas w tymże domu był po pierwsze chlew, po drugie chlew, po trzecie chlew i ledwie upieczone dwa cista (połowicznie) oraz mięso. W planach o tej porze to ja mialam już zażywać kąpieli i stroić dom kwiatami oraz wić dziecięciu wianek.

Do drugiej w nocy uporałam się z żarciem i poczęłam wić wianek oraz stroić dom kwiatami, bo skoro już wydałam te setki złotych, to niechże więdną na stołach nie zaś w piwnicy. Kole drugiej trzydzieści szybka kąpiel, potem jeszcze tylko ostatnie odkurzanie i poprasowanie ubrań. Ach, i zapomnialabym, układanie dwudziestu serwetek lnianych w lilie. Skończyłam przed czwarta i poszłam spać. Śpiąc zaś miałam sen....

Śnilo mi się, że na pewno nie zdążę z dzieckiem do kościoła, bo zaśpię. Śnił mi się orszak komunistów w białych szatach i ja w dresie, z rozwianym włosem, szukająca pośród nich dziecięcia mego. Oraz dziecię moje w brudnym tiszercie szukające matki. I ksiądz katecheta mający rozterki duchowe, który koniecznie musiał je roztrząsać "tu i teraz", czyli w domu mym, jakże pięknym i wielkim, siedzący na moim osobistym sedesie i roniący łzy. Nie wiem czemu siedzial na sedesie, istotne, iż zakryty sutanna był do kostek, sen nie był więc wyuzdany. Ksiądz katecheta przekonywał mnie, że skoro mam jeszcze siedem minut, to spoko zdążę się wykąpać, dziecko wykąpać, sałatki dokończyć, ubrać wszystkich wraz z mężem i się nie spoźnić. Sen był tak męczący, że obudziłam się o 5.08 miast o 5.30 i tylko dzięki temu zdążyłam icon_mrgreen.gif

Kolejnej dezorganizacji dokonał mój brat, a właściwie nieboszczyk, którego mial pochować w katolickim obrządku o godzinie piętnastej, co oznaczało, iż wyjechać musi ode mnie o godzinie trzynastej. Najpóżniej trzynastej z małym haczykiem.Co oznaczało, iz obiad zaplanowany na godzinę czternastą (bo tak ustalilam ostatecznie)musiałam podać najpóźniej o wpół do pierwszej. Co znów oznaczało, iż miast siąść wśród gości, konwersować i konsumować przystawki, stałam w kuchni i modliłam się do piekarnika. A moja matka do kartofli. Gdyż ponieważ z kościoła wróciliśmy za dwadzieścia dwunasta. Obiad podałam o czasie, dzięki czemu brat nie odprawiał Mszy pogrzebowej o głodzie.

Ze spaceru wyszły nici, czyli, po ludzku mówiąc, spaceru nie było, bo zmurszałe towarzystwo utrzymywało, że nie moze się ruszyć. Podobno przeze mnie.

W którymś jednakże momencie ktoś gdzieś wyszedł. Prawdopodobnie moje dzieci z moimi rodzicami. A ja niby te dzieci ubierałam, nadziewałam im kaski na głowy i wiązałam sznurowadła synowi. Nic na ten temat nie wiem, choć wszyscy twierdzą, że wcale nie zasnęłam oraz, ze wyglądałam świeżo i powabnie i wcale nie bylo widać zmęczenia, a takze ponoć wypowiadałam się z sensem i wcale nie mniej niż zazwyczaj. Od tamtej chwili stałam się wierną fanką maseczki "Nocne życie" firmy dercośtam. Albo daxcośtam.

Ostatni goście, pokaźnie zaopatrzeni spożywczo opuścili mój dom około 20.30. po czem posprzątałam, pozmywałam, pożyczoną zastawę pogrupowałam na pozyczkodawców, pozostałą tonę żarcia upchałam na powrót w trzech lodówkach, z czego jednej po sufit, oraz piwnicy, zażyłam odświeżającej kąpieli, wypaliłam kilka papierosów, strzeliłam ostatnią kawę, pogadałam z dziećmi i poszłam spać. Kolejnego dnia mój syn nie poszedł, bo matka zaspała. W poniedziałki syn rozpoczyna lekcie o 12.30... Slubny się ulitował i dziewczynki wyprawił. Chwała mu za to, widać po chłopu tez mogą poniewierać się resztki uczuć ludzkich.

Normalnie funkcjonować zaczęlam we srodę po południu. Mimo to przyjęcie uważam za udane. Choć resztki mięs pies mój rasy amstaff zjadł dziś o poranku.

A mina teściowej - bezcenna icon_mrgreen.gif

Warto było. Zdecydowanie. A kiedym ukradkiem przeczytała pamiętnikowe zapiski Małej Córki, utwierdziłam się w przekonaniu, że warto bylo po stokroć.
sdw


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 11,326
Dołączył: pią, 28 mar 03 - 19:04
SkÄ…d: ze wschodu
Nr użytkownika: 188

GG:


post nie, 13 cze 2010 - 22:41
Post #122

No wię, oczywiście wiem, że zdania nie zaczyna się od więc, ale icon_wink.gif No więc rzecz asna, że plan nie został zrealizowany w 100%, ani nawet 50 ale wszystko się udało. Aż mię samą to dziwi. Jedynym nie udanym, a właściwie nie przemyślanym, akcentem była góra zarcia, która przygotowałam. Tak, ja wiem, jak się komponuje menu, swojego czasu bawiłam się w "katering", jak widać jednak ta wiedza mi na nic, gdy przyjęcie organizuję własnym gościom w swoim domu.

Szyki nieco pokrzyżowały mi dzieci, które wygrawszy jakieś tam konkursy musiały być obecne na galach finałowych, które to gale, trzy, odbywaly się w tygodniu poprzedzającym komunię. Z czego jedna we srode, jedna w piatek, a ostatnia w sobotę. Dzięki czemu sobotę miałam rozwaloną i domem moglam zająć sie dopiero od 14.00. A właściwie mogłabym, gdyby nie krawcowa, która spieprzyła mi kieckę. Kieckę przywiózł mi stary w piątek późnym wieczorem. Czasu nie mialam, a na oko wyglądała ok, przymierzyłam ją więc, Bogu dzieki zresztą, ze w ogóle, w sobotę po powrocie z gali. I się okazało, ze kiecka zmieściłaby w biuście wymiona karmiącej krowy. Udałam się więc do marysi krawcowej, by poprawiła schrzanione, co zajęło mi ni mniej ni więcej, a dokadnie dwe godziny. Bo Marysia kawcowa jest już w wieku mocno zaawansowanym i lubi sobie pogadać. A strach ją zosatwić niewygadaną, bo można mieć pewnośc, że zlecone zadanie krawieckie nie zostanie wykonane tak długo, puty Marysia się nie wygada icon_rolleyes.gif Domem zajęlam się więc o wpół do siedemnastej, a chce zanaczyć, iż wówczas w tymże domu był po pierwsze chlew, po drugie chlew, po trzecie chlew i ledwie upieczone dwa cista (połowicznie) oraz mięso. W planach o tej porze to ja mialam już zażywać kąpieli i stroić dom kwiatami oraz wić dziecięciu wianek.

Do drugiej w nocy uporałam się z żarciem i poczęłam wić wianek oraz stroić dom kwiatami, bo skoro już wydałam te setki złotych, to niechże więdną na stołach nie zaś w piwnicy. Kole drugiej trzydzieści szybka kąpiel, potem jeszcze tylko ostatnie odkurzanie i poprasowanie ubrań. Ach, i zapomnialabym, układanie dwudziestu serwetek lnianych w lilie. Skończyłam przed czwarta i poszłam spać. Śpiąc zaś miałam sen....

Śnilo mi się, że na pewno nie zdążę z dzieckiem do kościoła, bo zaśpię. Śnił mi się orszak komunistów w białych szatach i ja w dresie, z rozwianym włosem, szukająca pośród nich dziecięcia mego. Oraz dziecię moje w brudnym tiszercie szukające matki. I ksiądz katecheta mający rozterki duchowe, który koniecznie musiał je roztrząsać "tu i teraz", czyli w domu mym, jakże pięknym i wielkim, siedzący na moim osobistym sedesie i roniący łzy. Nie wiem czemu siedzial na sedesie, istotne, iż zakryty sutanna był do kostek, sen nie był więc wyuzdany. Ksiądz katecheta przekonywał mnie, że skoro mam jeszcze siedem minut, to spoko zdążę się wykąpać, dziecko wykąpać, sałatki dokończyć, ubrać wszystkich wraz z mężem i się nie spoźnić. Sen był tak męczący, że obudziłam się o 5.08 miast o 5.30 i tylko dzięki temu zdążyłam icon_mrgreen.gif

Kolejnej dezorganizacji dokonał mój brat, a właściwie nieboszczyk, którego mial pochować w katolickim obrządku o godzinie piętnastej, co oznaczało, iż wyjechać musi ode mnie o godzinie trzynastej. Najpóżniej trzynastej z małym haczykiem.Co oznaczało, iz obiad zaplanowany na godzinę czternastą (bo tak ustalilam ostatecznie)musiałam podać najpóźniej o wpół do pierwszej. Co znów oznaczało, iż miast siąść wśród gości, konwersować i konsumować przystawki, stałam w kuchni i modliłam się do piekarnika. A moja matka do kartofli. Gdyż ponieważ z kościoła wróciliśmy za dwadzieścia dwunasta. Obiad podałam o czasie, dzięki czemu brat nie odprawiał Mszy pogrzebowej o głodzie.

Ze spaceru wyszły nici, czyli, po ludzku mówiąc, spaceru nie było, bo zmurszałe towarzystwo utrzymywało, że nie moze się ruszyć. Podobno przeze mnie.

W którymś jednakże momencie ktoś gdzieś wyszedł. Prawdopodobnie moje dzieci z moimi rodzicami. A ja niby te dzieci ubierałam, nadziewałam im kaski na głowy i wiązałam sznurowadła synowi. Nic na ten temat nie wiem, choć wszyscy twierdzą, że wcale nie zasnęłam oraz, ze wyglądałam świeżo i powabnie i wcale nie bylo widać zmęczenia, a takze ponoć wypowiadałam się z sensem i wcale nie mniej niż zazwyczaj. Od tamtej chwili stałam się wierną fanką maseczki "Nocne życie" firmy dercośtam. Albo daxcośtam.

Ostatni goście, pokaźnie zaopatrzeni spożywczo opuścili mój dom około 20.30. po czem posprzątałam, pozmywałam, pożyczoną zastawę pogrupowałam na pozyczkodawców, pozostałą tonę żarcia upchałam na powrót w trzech lodówkach, z czego jednej po sufit, oraz piwnicy, zażyłam odświeżającej kąpieli, wypaliłam kilka papierosów, strzeliłam ostatnią kawę, pogadałam z dziećmi i poszłam spać. Kolejnego dnia mój syn nie poszedł, bo matka zaspała. W poniedziałki syn rozpoczyna lekcie o 12.30... Slubny się ulitował i dziewczynki wyprawił. Chwała mu za to, widać po chłopu tez mogą poniewierać się resztki uczuć ludzkich.

Normalnie funkcjonować zaczęlam we srodę po południu. Mimo to przyjęcie uważam za udane. Choć resztki mięs pies mój rasy amstaff zjadł dziś o poranku.

A mina teściowej - bezcenna icon_mrgreen.gif

Warto było. Zdecydowanie. A kiedym ukradkiem przeczytała pamiętnikowe zapiski Małej Córki, utwierdziłam się w przekonaniu, że warto bylo po stokroć.

--------------------
K'98 K'01 F'04

- Teraz w lewo, moja hrabino.
- Dlaczegóż, drogi hrabio?
- Kończy mi się gwint w protezie.
> Odliczanie czas zacząć, komunia za pÅ‚otem
Start new topic
Reply to this topic
7 Stron V  « poprzednia 5 6 7
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:



Wersja Lo-Fi Aktualny czas: piÄ…, 26 kwi 2024 - 14:20
lista postów tego w±tku
© 2002 - 2018  ITS MEDIA, kontakt: redakcja@maluchy.pl   |  Reklama