Niedawno się chwaliłam, że udało mi się karmić tydzień bez dokarmiania. Dziś w nocy pojawił się pierwszy kryzys. Piersi miękkie, prawie puste. Rano coś się pojawiło, a potem przez cały dzień znów bardzo malutko mleczka. No i teraz właśnie babcia karmi małą butelką. Po kąpaniu wyssała wszystko co miałam (bardzo niewiele zresztą) i dalej była głodna, choć ssała długo, więc musiałam podać sztuczne mleczko.
Boję się, że to koniec, bo pierwsze dziecko karmiłam dwa tygodnie i potem nagle szok - nie było ani kropli, ani jedna kropla już mi nie wyleciała i tak się wszystko skończyło.
Piję herbatki hippa i bawarki i rosół jem ........ i co się stało?
Może to normalne, że po dwóch tygodniach jest po prostu zastój?