Chwila refleksji przed kompem
Mój poród był naprawdę szybki i przyjemny, jeśli można wogóle tak mówić o bólu
A zaczęło się ooło godziny 24 w poniedziałek, jak zwykle miałam skurczyki którymi się nie przejełam bo nawiedzały mnie już wcześniej więc poszłam spkojnie spać, no przynajmniej poleżeć bo luby brał prysznic i chałasował aż nadeszła godzina 24.50, oj coś mokro mi się zrobiło, odeszły mi wody, dziwne uczucie, wszędzie zostawiałam za sobą kałużę. Oczywiście moim pierwszym celem było poinformowanie męża o rozpoczęciu porodu, szkoda że nie widziałyście jak szybko się umył wytarł i jeszcze pojechał po swoją siostrę, zajeło mu yo chyba tylko 10 minut.
w szpitalu stwierdzono że nie mam jeszcze rozwarcia więc wysłałam męża do domu bo i tak nie mógł zostać, około godz 3 nad ranem zaczęły się skurcze, po 4 położna stwierdziła że są dopiero 3-4 cm i męża nie ma co jeszcze wzywać. Tak leżałam sobie i oddychałam, czas mi szybko leciał więc tylko oddychałam sobie, ból stał się ciągły, trochę mnie to zdiwiło ale cóż mogłam tylko czekać do pełnego rozwarcia, i stało się coś niezwykłego,chyba cały szpital słyszał jak z sali przedporodowej krzyczę że prę, a jakie było zdziwienie personelu że mam pełne rozwarcie z główką na wierzchu. I tak o siódmej rano na świat wraz z płatkami śnieegu przyszedł Szymon mierzący 56 cm i warzący 3410. Poród miałam niemalże bezbolesny, bardzo szybko doszłam do siebie.