Spróbuję opisać
Wczoraj dzwoni Exiowa, że M ma juz nie przyjeżdżać w odwiedziny tam gdzie mieszkaja/ mieszkali do tej pory tylko tu i tu (podała adres) bo rzekomo sie przeprowadziła z dziećmi. Wszystko gites majonez... Krzyzyk na drogę tej pani ale mi coś zaczęło nie pasować. Mówię do M, że to g...o prawda zapewne z tą przeprowadzką bo jeszcze tydzień temu cichosza az tu nagle przeprowadzka. Druga sprawa- Miejscowość do której się wyprowadzają jest od nich oddalona o 65 km (od nas o 35) Co za tym idzie- przedszkole dzieci. No przecież nie można dzieci zabrac z dnia na dzień i przenieśc gdzie indziej. Normalnie tysiąc rzeczy nagle zaczęło wydawać mi się awykonalnymi, w tym i ta ich przeprowadzka. M zaczął naciskac Exiową o co chodzi, co z postanowieniami wyroku odnośnie odwiedzin, co z przedszkolem.... itepe.... W końcu pękła i powiedziała, że bleee bleee.... Ona tak na prawde jeszcze mieszka w starym domu ale na weekendy pomieszkują u jej lovela. Że planuja przeprowadzkę na stałe, a to jest takie przyzwyczajenie dzieci i oswajanie ich z nową sytuacja, że mmu to wyjasni osobiście ale jutrow oczy dopiero jak przyjedzie do nich. W wyroku jest napisane "odwiedziny odbywają się w miejscu zamieszkania matki dzieci". I teraz ...
czy weekendowe miejsce pobytu matki jest ich miejscem zamieszkania?? Żadne z nich nie jest tam zameldowane nawet na tymczas. Tak do końca nie wiemy co męza tam zastanie (M. nikogo na tej wsi nie zna, jest w konflikcie z Lovem, ten niejednokrotnie mi i jemu groził....). Nie wiemy jak rozgryźć to teraz... Na pewno będziemy się kontaktować z sądem w tej sprawie... Ze strony Exowej wyczułam jakis duży niepokój. Jakby się czegos bała albo cos ukrywała (ale ja na punkcie tej baby mam schizy to mogę być juz przewrażliwiona)
Jak sądzicie.... Jak do tego podejśc??
Dodam, że z całego serca zyczymy Exiowej wszystkiego najlepszego na nowej drodze zycia. Niech sobie mieszka w pięknej willi i opływa w kasę choćby bo wtedy i dzieciom będzie lepiej.... Jednak gnębi nas prawne podejście do tematu.