Porażka na całej linii - młody nie bierze piersi do ust. Tak cholernie mi na tym zależało, że byłam najbardziej obskakiwaną pacjentką na oddziale - bo ja róg ręcznika zagryziony w zębach z bólu, łzy ciurkiem, ale karmię. I nawet jako tako szło. A w domu on nie zasysa piersi. Wielka paszcza, sutek w buzi, a on oblizuje i odwraca głowę. I tak przez 15 minut przy wszelkich pozycjach jakie jestem w stanie opanować i obu piersiach. Aż dostaje kompletnej histerii. Więc już wczoraj w nocy sobie poryczałam, powściekałam się i ... i sobie przypomniałam swoją własną obietnicę - tym razem nie dam się zabić za pierś. Dostał butelkę. o 1 w nocy 30ml, o 4 60ml i teraz o 7.30 znów 30ml - to tyle co nic a jednak mu wystarcza - czyżby faktycznie z piersi się nie najadał - w szpitalu przez te 3 doby spałam może łącznie 6 godzin, bo on ciągle był przy piersi i ssał mleko z krwią.
Zobaczymy. NIestety, ściaganie wygląda też tak jak poprzednio - udaje mi się ściągnąć po 5-10ml. Ale nie poddaje się. Nie będę nic robić i cały dzień z laktatorem. Miałam ręczny lovi, ale był kiepski i jeszcze wczoraj darek pojechał kupić avent, bo pamiętam, że ten był mi ok. No i faktycznie - mam choć te kilka kropel. I dolewam to moje mleko do wody na modyfikowane.
Już się boję wizyty położnej i pediatry - znowu będę musiała słuchać co i jak. A ja nie chcę się wstydzić tego, że nie daję rady - i tak ciagle ryczę. Wiem, że pewnie dałabym radę. Ale NIE, nie mam tego parcia.
A teraz historia
Skurcze obudziły mnie przed 2 w nocy i były od razu koszmarnie bolesne - wstałam i chodziłam sobie po korytarzu, ale każdy skurcz zginał mnie w pół, albo sadzał. Przed 5 poszłam obudzić położne, było 4cm, lewatywa, prysznic i na porodówkę. Jak doszłam podłączyli mi KTG na pół godziny (na leżąco niestety) i czułam, że miedzy skurczami odjeżdżam. Albo przysypiałam, albo z lekka mdlałam - nie wiem, co się wokół mnie działo. Po KTG było 7cm, zeszłam na piłkę, ale po 3 skurczach na piłce zaczęłam tracić przytomność, więc, żeby nie spaść kazały mi wejść na łóżku - jeszcze się nie przekręciłam na placy a już miałam ogromny skurcz party - od razu czubek głowy na zewnątrz. I teraz
przerwa na reklamę - akcja się zatrzymała. Wokół wszyscy gotowi, ja też, nogi trzymane, a tu nic - przez 10 minut - więc oksy, bo młody stoi. Urodził się zanim zeszła 1/3 kroplówki, ale znów nie parłam jak trzeba (ale szło mi i tak lepiej) i był wypychany. Nacięcie, dużo szwów w środku, 4 na zewnątrz.