KAwę zaczęłam regularnie pijać na przełomie podstawówki i liceum. Moi rodzice pijali symbolicznie, tylko gdy mieli gości, zawsze w szklankach i koszyczkach. Jakoże beznadziejnie mi to wyglądało i smakowało, uruchomiłam stojące w domu za szkłem serwisy i ze znajomymi pijaliśmy i kawę i herbatę w filiżankach. Sama piłam w kubku (no żeby nie używać dzbanka dla jednej osoby, jednak kawa jeszcze byłą trochę deficytowa). Dziś moi rodzice nie mają ani jednej szklanki, sami kawę piją w kubkach, raczej sypaną.
Aha, zapomniałam dodać, że pochodzę ze wsi
No i tak - na studiach pijałam rozpuszczalną, dopóki na drugim roku ukochany nie kupił mi ekspresu przelewowego (w 1995 nie było co marzyć o ciśnieniowym) - wczesniej przynosił mi z własnego sklepu rozpuszczalną kawę, żebym sobie żołądka nie niszczyła fusianką
. Od tej pory piłam z tegoż ekspresu, w knajpach, jak się dało, a w KRakowie raczej tak
espersso.
Jest rok 1999 jesteśmy z moim ówczesnym kochankiem a obecnym mężem na wycieczce w Górach Świętokrzyskich. Z przyjaciółmi. Cała wycieczka nadaje się do jakiegoś kabaretu, wyjemy ze smiechu co pół godziny, choć mój N. właśnie wyleciał ze studiów, a ja jeszcze nie wiem, że właśnie jestem w ciąży. Jedną z przyczyn naszego kolejnego już ataku śmiechu jest, gdy w schronisku, w którym śpimy, w miejscowości św. Katarzyna nomen omen - prosimy o kawę na śniadanie (dodam, że schornisko było częściowo ekskluzywne i zjazd firmy Bahlsen się tam odbywał, więc spodziewaliśmy się ekspresu jednak). Pani bez pytania, o jaką chodzi, przynosi nam kawę w szklance (zamiast koszyczka - spodeczek jednak) fusiankę. Na pytanie nasze, czy nie ma kawy z ekspresu, pani odpowiada - jest, ale nie mówiliście, ze chcecie
Z tej radości wypiliśmy fusiankę.
Jest rok 2001 dostajemy ekspres ciśnieniowy marki Rowenta na prezent ślubny. Jesteśmy szczęśliwi. Wszystkim gościom serwujemy kawę z ekspresu, aż pewni znajomi (z mojej rodzinnej wsi, żeby nie było
) delikatnie się wymawiają, a za drugim razem proszą o fusiankę. Za trzecim już się nie ukrywają. No po prostu krzywdziliśmy ludzi, wmuszając im kawę z ekspresu. W domu piją tylko fusiankę, aczkolwiek dla gości mają rozpuszczalną.
Rosa, nie wiem, czy macie ekspres (o ile pamiętam, o ile to się nie zmieniło, pijałaś neskę ze słodzikiem i zabielaczem?) - ale jeśłi nie, to na usprawiedliwienie Twojego męża powiem, że mnie teraz rozpuszczalna za nic nie wejdzie. Jak nie ma gdzieś ekspresu (tak, są jeszcze w Europie takie apartamenty
) - to piję fusiankę. A mój mąż - jak im w pracy ekspresy zlikwidowali - kupuje teraz tigery - bo nie daje rady pić ani rozpuszczalnej ani fusianki.
ale, na Boga, czemu pedros?
Magdo (przestań, z tą szantrapą, że się wreszcie wypowiem!) - chyba masz na myśli zabielacz, szumnie zwany śmietanką. Toż to sama chemia, a fuj