Kuba pojechał na ferie w góry na zimowisko - uczy się tam jeździć na nartach. Bardzo chciał pojechać, jest tam od soboty. Pierwszy tydzień ferii był u taty - tata też go odwiózł do autokaru, wyprawił na zimowisko. Niestety go nie dopilnował, Kuba już u taty zaczął kaszleć prychać. A tata nic z tym nie zrobił, wiedział że Kuba jedzie ale nawet nie poszedł z nim do lekarza, żeby sprawdzić, osłuchać, zaopatrzyć w leki tak na wszelki wypadek. Za to zadzwonił do mnie z informacją w piątek po 22, że Kuba się rozklada.
Jestem roztrzęsiona, zła, wściekła - dzisiaj rozmawiałam z synem, a jego lekkie przeziębienie rozwinęło się w mocny kaszel i chrypę.
Co mam zrobić - dzwonić do wychowawcy. Pzrecież to oznacza że resztę dni spędzi w pokoju kurując się. Zostawić tak bez niczego - może wrócić z zapaleniem płuc.
Tak bardzo mi Kuby szkoda że też przez to nie wiem co robić.